piątek, 22 listopada 2013

Warsztaty - Relaks częścią mojego życia cz.II

W minioną środę uczestniczyłam w kolejnych zajęciach łączących choreoterapię, medytację, jogę i wizualizację (więcej o pierwszych zajęciach tutaj: http://burakreatura.blogspot.com/2013/11/jakkolwiek-to-wyglada-cokolwiek-to.html ).

Tym razem weszłam do ciemnej sali, w której jedynym źródłem światła była świeczka na środku pomieszczenia.
Pierwsza część dotyczyła - jak poprzednio - tańca, połączonego z wizualizacją. Podążając za wskazówkai prowadzącej wyobrażałam sobie kulę, która znajduje się wokół mnie. W tej kuli było ciepło, przyjemnie i bezpiecznie. Wyrzuciłam z niej wszystko co mnie męczy, dręczy, przeraża i smuci a zaposiłam do środka ukochane osoby, ulubione zapachy, smaki, wspomnienia i wszystko to co wywołuje ciepło na serduchu.
Potem kula zmniejszała się aż stała się malutka, tak malutka, że wniknęła w moje ciało przez pępek i poruszając się w rytm muzyki - swobodnie określała ruchy rąk, nóg, miednicy czy głowy.

Kolejna część zajęć odbywała się na leżąco. Wyborażaliśmy sobie dno oceanu, z głośników dobiegał nas szum fal i dźwięki kojarzące się z głębinami a naszym nowym wcieleniem okazała się meduza :)
Ruszaliśmy się jakby w zwolnionym tempie, spokojnie i leniwie. Beż pośpiechu, bez przymusu, jak nam wygodnie. Bardzo mi to odpowiadało. Połączenie słów prowadzącej, z dźwiękami oceanu i otaczającą nas ciemnością sprawiły, że znów odleciałam. Przyjemnie mi się robi na samo wspomnienie tych chwil.
Ostatnio ciągle pędzę, biegam od punktu A do punktu B, w pracy maile ścigają się z telefonami a dziennie przychodzi do mnie kilkanaście osób z magicznym hasłem "masz chwilę?".
W tym wirze - poczucie prawdziwego luzu i spowolnienia - było mi bardzo potrzebne.

Ostatnia częśc to był hit wieczoru. Dobraliśmy się w pary. Jedna osoba leżąc w wygodnej pozycji zawijała się szczelnie kocem - niczym kokon. Ta leżąca osoba stawała się...ciastem:) Osoba niezawinięta rozpoczynała proces wyrabiania ciasta czyli ugniatała plecy, uda, łydki, ramiona -tak by "ciasto" stało się miękkie (zrelaksowane). Następnie wykonywane były ruchy pokazywane przez prowadzącą  (rozcieranie, tarcie, głaskanie itp)
Sama prowadząca podchodziła do każdej pary i część ruchów wykonywała wspólnie z nami.
Kiedy sama wskoczyłam w kokon...doznałam jednego z bardziej niesamowitych uczuć w życiu. Byłam maksymalnie zrelaksowana po poprzednich częściach a nagle do tego doszedł masaż na 4 ręce!
Ależ to było boskie!

Całę zajęcia sprawiły, że niesamowicie odpoczęłam i wyłączyłam myśli. Koncentracja na słuchaniu prowadzącej skutecznie powstrzymała burą kreaturę przed dojściem do głosu.



P.S. Jeśłi reinkarnacja istnieje to kolejnym wcieleniem chcę być ciastem albo meduzą:)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz