niedziela, 27 października 2013

Abstynent na firmowej imprezie

Pracuję jako manager w branży IT. Odpowiadam za relacje z klientami i handlowcami. Część tych relacji to sfera półprywatna i nieoficjalna.

W poprzedniej firmie na zaproszenia na wódkę od dyrektorów i innych managerów odpowiadałam szczerze i otwarcie: chętnie przyjdę się z wami pobawić, tylko wiecie, ja nie piję alkoholu.

Na samej imprezie mimo konkretnych i krótkich odpowiedzi z mojej strony (nie mam problemów z asertywnym odmawianiem) - nie mogłam opędzić się od pytań:
"no ale jak to nie pijesz? NIGDY?",
"autem jesteś? masz tu kwit, wracaj taxą na koszt fimy"
"jak nie pijesz to co tu robisz?"
i moje ulubione: "Nie pijesz? Przecież jesteś managerem marketingu!"To usłyszałam od dyrektora handlowego.
Z czasem byłam coraz rzadziej zapraszana na imprezy albo miałam wbijane szpilki typu "Tylko wiecie nie możemy za bardzo szaleć, bo w pokoj będzie jedna osoba trzeźwa więc mamy cenzurę"


Obecnie w mojej firmie nie mówię, że nie piję NIGDY. Kurcze jaką to robi GIGANTYCZNĄ różnicę!

Mówię nadal szczerze: "dzisiaj nie piję bo nie mam ochoty" ale pomijam fakt, że nie piję wcale.
Dzięki temu odzyskałam w tej sferze spokój.
Ta drobna różnica sprawia, ż nie jestem traktowana jak wybryk natury i dziwoląg.
Wcześniej narażałam się na niekomfortowe sytuacje i traciłam w oczach niektórych "ważnych" osób. Ich ocena była niemądra i niesprawiedliwa ale nadal były to osoby decydujące o moim awansie i podwyżce.

Obecne podejście - nadal szczere- jest dla mnie zdrowsze i bezpieczniejsze:)

Są branże - np. budowlanka, gdzie podczas rozmowy o pracę, mówiąc o swojej abstynencji mamy WIĘKSZE szanse na zdobycie posady. Ostatnio kolega z grupy opisywał swoją rozmowę rekrutacyjną i był naprawdę szczęśliwy, że mógł o swoim niepiciu mówić tak otwarcie.

Z moich obserwacji wynika jednak, że są branże gdzie wspólne picie z klientami jest nieoficjalną formą działań PR i tutaj jawna abstynencja jest niestety niemile widziana.

Wg mnie nie istnieje tu jedno modelowe rozwiązanie dobre dla każdego. U mnie - głośne mówienie, że nie piję nigdy wpędzało mnie w poczucie gorszości, byłam traktowana inaczej i narażałam się na stresujące sytuacje oraz grad pytań ze strony szefostwa.
Obecne rozwiązanie daje mi luz i tak potrzebny w tej chorobie spokój:)

10 komentarzy:

  1. Jeśli taka forma ci pomaga,to fajnie... ja bym w takie sytuacje nie wchodził - zmienił bym pracę.
    Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za komentarz:) Widzisz dla mnie praca jest ogromnie ważna, dążę cały czas do rozwoju,awansów i spełnienia. Jako dziecko nie marzyłam o ślubnej sukence - ale o tym by być elegancką i niezależną biznes-woman:) Mając stanowisko na jakim mi zależy - zmiana pracy nie przychodzi łatwo.


    Opisane w poście rozwiązanie robi fenomenalna różnicę... Ludzie akceptują 10 razy kiedy mówię "nie piję DZIŚ" ale kiedy powiem jeden raz "nie piję NIGDY" to staję się wyrzutkiem społeczeństwa.

    A powiedz jak Ty radzisz sobie w podobnych sytuacjach?
    Kiedy namawiają Cię na alkohol w pracy, na imprezie rodzinnej?

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam wiele z tych doświadczeń, które opisałaś. Korporacja, choć nie stanowisko menedżerskie. Ale imprezy integracyjne odbywają się regularnie, a ja na nich bywam, bo chcę poznawać ludzi prywatnie, zacieśniać więzy, relacje, wzmacniać swoją pozycję w firmie itd. Brałem udział w kilku terapiach uzależnień. Na terapiach spotkałem się z zaleceniami terapeutycznymi. M.in. aby unikać miejsc, w których pije się alkohol, ludzi, którzy piją(i ludzi, z którymi się piło) itd. Znasz to zresztą na pewno na wylot. Jak dla mnie, to te zalecenia były dobre a wręcz zbawienne w początkowych miesiącach abstynencji. Dały mi spokój abym mógł trochę popracować nad sobą i dowiedzieć się czegoś o mojej chorobie w pewnym odcięciu od świata. Nie pracowałem wtedy, natomiast intensywnie chodziłem na terapię i na spotkania AA i to był wtedy mój świat. I git. Ale poszedłem do pracy. Duża, międzynarodowa korporacja. Młodzi ludzie różncyh narodowości. W większości świeżo po studiach. Dla tych ludzi naturalnym było aby po pracy skoczyć na piwko a w weekend zaszaleć trochę bardziej. Kilka razy byłem na imprezie(mając duże napięcie, że oto łamię zalecenia, bojąc się, że ktoś z terapii czy z meetingów mnie może zobaczyć jak siedzę przy stoliku z ludźmi pijącymi piwo i "co on/ona sobie pomyśli?" :) Na samym spotkaniu totalna spinka. Piłem jakieś soki, ludzie zauważali że nie piwo, a ja się tłumaczyłem jakbym był czegoś winny. Oni- zaintrygowani przez to moje tłumaczenie się - pytali dalej a ja wtedy łamiącym się głosem niemal krzyczałem, że "ja w ogóle nie piję alkoholu". Potem już nie pytali. O nic...

    Minęło trochę czasu. Zmieniłem korporację(w miedzyczasie kilka miesięcy przerwy), pracowałem w tym czasie nad programem 12 kroków, przez jakiś czas byłem na terapii(znowu). W dzisiejszej pracy chodzę na wszystkie praktycznie imprezy. Nie przeszkadza mi to, że ludzie piją. Wszyscy wiedzą, że nie piję i to jest bardzo ważne. Ale nie mówiłem nikomu słowa "alkoholik" tłumacząc dlaczego nie piję. Praktycznie w ogóle się nie tłumaczę. Jak już ktoś bardzo "musi" wiedzieć a ja mam ochotę mu powiedzieć, to mówię, że mi nie służy, że znam alkohol, zdarzało mi się wypijać za dużo i że postanowiłem zrezygnować całkowicie. I to tłumaczenie wystarcza. Ważna jest wg mnie nie tylko treść komunikatu ale i jego forma. Dziś mówię o tym patrząc prosto w oczy, spokojnie, uśmiecham się do rozmówcy. Bo tu już(dziś) nie ma żadnego dramatu. Jest znajomość faktów i pogodzenie się z nimi, oraz wiedza o tym, że jeśli będę unikał ludzi to sam się skażę na izolację a jeśli będę robił z siebie widowisko, sensację(niepijący alkoholik! Alkoholik?? Jak przestałeś? Gratuluję silnej woli!! itd itd. Plus to co za plecami zaczną opowiadać, łączyć w swojej wyobraźni mą osobę z własnymi wspomnieniami różnych wybryków innych pijanych osób itd, i jeszcze będę psuł komfort picia ludziom na imprezach - wiem, bo już to robiłem i to było cholernie egoistyczne.)

    Generalnie, podsumowując. Alkohol nie jest dziś moim problemem. Jest u mnie w domu (alkohol mojej dziewczyny), chodzę na imprezy gdzie ludzie piją alkohol itd. Nie unikam ludzi. Moim problemem jest alkoholizm a na ten problem rozwiązaniem okazało się przebudzenie duchowe uzyskane dzięki Programowi 12 kroków AA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W odmawianiu picia wg mnie najwazniejsza jest właśnie forma o której pisałeś. Mówiąc NIE zdecydowanym głosem, patrząc prosto w oczy pokazuję, że jestem pewna mojej decyzji i nie zamierzam na ten temat dyskutować.

      Podobnie jak Ty, ja też miałam czas kiedy odmawianie przychodziło mi bardzo ciężko. Wtedy moje odmowy przypominały raczej przepraszanie, jakbym odmawiając robiła coś złęgo.

      Było mi źle z tym, że nie piję więc nie umiałam mojej decyzji "sprzedać" ludziom.
      Teraz z odmawianiem nie mam problemu - momenatmi bawię się reakcją ludzi, gdy odpowiadam jednym zdaniem: nie piję, bo taką podjęłam decyzję. Zadający pytanie najczęściej wtedy patrzy wyczekująco aż się zaczę tłumaczyć a ja spokojnie patrze na niego, aż mu się zrobi niezręcznie:) Traktuję to jako praktyczny trening asertywności (bo nie powiem...czasami aż mnie świerzbi, żeby zacząć szukać powodów i się tłumaczyć!:))

      Jedno zdanie mnie tylko zaniepokoiło w Twojej wypowiedzi..."Alkohol nie jest dziś moim problemem" - ja uważam, że dla mnie alkohol (czyli symbol choroby) jest ogromnym problemem, ta choroba jest teraz uśpiona, ale widziałam już na terapiach jak potrafi się przebudzić i w gorszych momentach życia- sprawić by stało się jeszcze gorsze.

      Ludzie wracają do picia po kilkudziesięciu latach abstynencji a powodem bywa często zbytnia pewność siebie i przekonanie, że w sumie świetnie sobie radzą i alkohol to żaden problem.

      Mam w sobie ogromną pokorę względem alkoholu- wiem, że może mnie powalić kiedy będzie mi się wydawało, że jest super i pięknie wszystko ogarniam. Wydaje mi się, że w momenci gdybym dopuściła mysli, że alkohol nie jest moim problemem, to po miesiącu zaczęłabym się zastanwiać "to może jednak nie jestem alkoholiczką". Także to takie odniesienie do Twojego zdania, ale to są kwestie bardzo indydualne więc jestem daleka od oceniania:)

      Usuń
  4. Tak, to są bardzo indywidualne kwestie... Tak samo jak są różne typy charakteru, temperamentu, osobowości, tak i różne są style picia oraz... niepicia :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dokładnie tak jak mówsz,
    Ja chodzę na imprezy firmowe, czy urodziny organizowane pubach czy klubach - a tym samym łamię zalecenia terapeutyczne. Oczywiście chodzę rzadko, wtedy kiedy jest okazja lub gdy mam potrzebę się wytańczyć - niemniej chodzę.

    Widzę wyraźnie, że siedzenie w domu, kiedy znajomi bawią się w lokalu- psuje mi krew o wiele bardziej niż obecność w klubie,

    Moim podejściem już nie raz wzburzałam kolegów z grupy, ale widzę, że takie działanie po prostu mi służy - także jak mówisz- nie ma złotych zasad jakie sprawdzą się u wszystkich.

    Mam mój "kodeks" (prawie jak serialowy "Dexter" :) ) - czyli zasady związane z niepiciem podczas imprez. Stosuję go, działa i tyle:)
    Wg mnie najważniejsze to wiedzieć co nam służy a co nie- bo ta wiedza wskazuje co mamy robić by czuć się dobrze a to z kolei oddala od alkoholu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Brak alkoholu nie przeszkadza w zabawie :) Tym bardziej jeśli na imprezie są tańczące hostessy z https://www.fordanserki.eu Taka agencja fordanserek to coś zupełnie normalnego - z ich usług korzystają praktycznie wszystkie firmy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bycie abstynentem na imprezie firmowej to nic złego…Tymczasem jeśli chcemy aby zabawa była udana, warto pomyśleć o skorzystaniu z usług konferansjera. Więcej o tego typu usługach można przeczytać na http://bartoszkantoch.pl/kto-to-konferansjer/.

    OdpowiedzUsuń
  8. Można też pomyśleć o zakupie win bezalkoholowych. Bardzo duży wybór win ma w swojej ofercie sklep internetowy Winayo. Są to także między innymi wina białe: https://winayo.pl/pl/k/wina-biale .

    OdpowiedzUsuń
  9. Po imprezie firmowej nieraz niektórym przydałaby się taka kroplówka na kace jak ta z medyczny detox

    OdpowiedzUsuń