środa, 27 lutego 2013

Paradoks naszych czasów

Wrzucam przemyslenia Dalajlamy na które niedawno natrafiłam w sieci.
Dla mnie są porażająco trafne a zarazem genialnie proste:
 
Dzisiaj mamy większe domy, ale mniejsze rodziny
Więcej możliwości, ale mniej czasu
Mamy więcej tytułów, ale mniej zdrowego rozsądku
Więcej wiadomości, ale mniej trafnych osądów
Mamy więcej specjalistów, ale i 
więcej problemów
Więcej służby zdrowia, ale mniej opieki
Więcej medycyny, ale mniej zdrowia
Pomnożyliśmy nasze majątki, ale okroiliśmy nasze wartości
Mówimy za dużo, kochamy za mało, a kłamiemy zbyt często
Uczymy się jak zarabiać na życie, ale nie 
jak żyć
Wydłużyliśmy okres życia, ale mamy mniej życia w życiu
Mamy stabilne budowle, ale kruche charaktery
Szersze autostrady, ale węższe poglądy
Więcej posiadamy, ale mniej używamy
Więcej kupujemy, ale mniej mamy satysfakcji
Podróżujemy na księżyc i z powrotem, ale mamy problem przejść przez ulicę i
odwiedzić naszych sąsiadów
Zdobywamy wszechświat, ale nie swoje wnętrze
Rozbiliśmy atom, ale nie nasze stereotypy
Piszemy więcej, 
uczymy się mniej
Więcej planujemy, a mniej realizujemy
Nauczyliśmy się spieszyć, ale nie czekać,
Mamy wyższe wynagrodzenie, ale niższą moralność
Zbudowaliśmy więcej komputerów, by pomieścić więcej informacji, ale mamy problemy ze wzajemną komunikacją.
Mamy większą ilość, ale gorszą jakość
To czas potężnych ludzi i małych charakterów
Większej ilości wolnego czasu, a mniejszej ilości zabawy…
Większej ilości rodzajów pożywienia… ale mniej ilości substancji odżywczych
Dużo jedzenia, mało prawdziwych obiadów
Podwójne wypłaty, ale potrójne wydatki…
Dalajlama
 
 

sobota, 23 lutego 2013

Impreza 0%

Bardzo często w teorii porównuje się alkoholizm do cukrzycy. Chodzi tu o podobieństwo mechanizmów i zbieżność problemów w codziennym- zwykłym życiu.

Jestem alkoholiczką, nie piję - a tak się złożyło, że żyję w społeczeństwie  pijącym dużo, mocno i często.
Zarazem robię karierę i muszę dbać o relacje z ludźmi. A jak w Polsce wyrabia się relacje zawodowe? Oczywiście na wódce.

W piątek miałam wyjście firmowe i w skrócie czułam się jak diabetyk w cukierni. Wszędzie lał się alkohol, laski zamawiały kolorowe drinki, mohito, pinacolady, faceci rozpływali się dyskutując o whisky a ja uruchamiałam maksymalnie zdolności aktorskie - by śmiać się z żartów i rozmawiać na luzie mimo, że w środku byłam zdruzgotana.

Wspomniałam na początku o cukrzycy bo dla osób nierozumiejących alkoholizmu to najprostsze porównanie. Zjedzenie słodyczy (napicie się) grozi śmiercią a żeby żyć trzeba brać insulinę (chodzić na terapię i AA). Obu chorób się nie wybiera i nie da się ich wyleczyć.

A wracając do imprezy... wiem, że nie powinnam na nie chodzić. Wytyczne trzeźwienia mówią wprost, że trzeba unikać imprez alkoholowych, pubów, klubów itp
Mimo to- budowanie relacji z ludźmi w pracy jest mega ważne i staram się iść z dobrym nastawieniem i zgodnie z moim systemem:
  • Zawsze się spóźniam -żeby uniknąć pierwszej fali toastów
  • Przed wejściem siedzę w aucie, medytuję i się uspokajam
  • W trakcie - wychodzę do toalety i choć na minutę odcinam się myślami
  • Zawsze mam cukierki- żeby mieć jakąś przyjemność i gryźć coś kiedy się zestresuję
  • Zamawiam kolorowe- bezalkoholowe napoje- żeby się mnie nie czepiali, że nic nie piję
Te zasady pomagają zachować dobry nastrój na 2, 3 godziny. Kiedy jednak towarzycho się upije - u mnie zaczynają się jazdy. Bełkot, czerwone twarze, wyziewy z ust... spina mnie to cholernie.
I o ile z każdej innej imprezy mogę wyjść to na frmowej - chodzi o to by z ważnymi osobami choć 15 minut pogadać wyjście jest opcją - ale słabą.

Moment końca imprezy jest dla mnie zawsze cudownym doznaniem - czuję powiew świeżego powietrza i taką prawdziwą WOLNOŚĆ. 

Alkoholizm jest generatorem większości moich lęków i jazd w głowie. Jest to zarazem źródło ogromnej ilości nauki i rozwoju. Dzięki grupom terapeutycznym i ciągłej uważności na to co się dzieje- każdego dnia widzę jakieś postępy i naprawdę staję się lepszym człowiekiem. 
Mimo to...wczoraj było ciężko...niestety w Polsce synonimem słowa impreza jest picie. Bibka bezalkoholowa nie jest kojarzona zbyt fajnie :) 


poniedziałek, 18 lutego 2013

Mniej znaczy więcej

Czy zastanawialiście się kiedyś ile macie wokół siebie rzeczy których naprawdę potrzebujecie - a ile kupiliście tylko dlatego, że:

  • była promocja 2za1, 3za1 a nawet 1gratis!
  • koleżanka / kolega to kupili i zdziwili się, że tego nie macie
  • była wyprzedaż -50% nawet -70%!....no nie mozna bylo nie kupić!
  • uwierzyliście w reklamę i poczuliście, że bez tego urządzenia do siekania cebuli potrawy nie wyjdą takie dobre
Popularne jest stwierdzenia, że media nakręcają konsumpcjonizm, ale czy ktoś z was zauważył - jaka jest cisza w mediach o popularnym nurcie minimalizmu?
To ciekawe zjawisko- bo podejście minimalistyczne jest obecne w naszej świadomości mimo totalnej ciszy w mediach.
O przepraszam - nie totalnej - TVN w Uwadze pokazał bezdomnego żyjącego w domu z gliny ze swoim koniem i innego bezdomnego mieszkającego w aucie.
To smutne, że zamiast skupić się na mentalnych korzyściach z odpuszczenia gonitwy za pieniądzem - telewizja pokazuje tylko przypadki ekstremalne - żywiących się powietrzem czy jedzących gazety...

Ale oczywiście tego nie zmienimy i szkoda się na ten temat rozwlekać.

Dla mnie ciekawe jest to, że mimo ciszy w mass mediach - coraz więcej osób odrzuca przeżeranie się rzeczami i wycofuje się z wyścigu po awanse.
Dla mnie odkryciem jest to- że takie podejście nie oznacza mniejszej ambicji. To bardziej przeniesienie ambicji - nakierowanie jej na rozwój umysłu a nie portfela.

Polecam lekturę poniższego artykułu: http://wyborcza.pl/

Samo czytanie dla mnie było ulgą. Naprawdę nie musimy kupować coraz lepszego auta i coraz droższych butów.
Dorastając - naturalne było u mnie w domu to, że jak dostajesz podwyżkę np. 500zł to TRZEBA TO WYDAĆ, lub co gorsza- WZIĄĆ COŚ NA RATY lub NA KREDYT!

Moje podejście zaczął zmieniać mój ukochany, który zarabia naprawdę dobrze, ale wydaje kasę na to czego naprawdę chce - głównie na przeżycia- wyjścia, wyjazdy, kursy. Wygląda bardzo fajnie- nie jest obdartusem chodzącym w ciuchach ze śmietnika ale po prostu nie czuje głodu posiadania.

Nauczyłam się od niego by co pensje przelewać kasę na konto oszczędnościowe, ba - dopiero przy nim założyłam takie konto:)
Wcześniej idąc do galerii i kupując np buty - nie mogłam wyjść tylko z butami-musiałam dokupić coś jeszcze  - apaszkę czy wisior. Aż wstyd przyznać, ale często potem tego nie nosiłam...w sensie ani razu :]

Normą było dla mnie życie od pierwszego do pierwszego i nie dlatego, że mnie nie stać ale dlatego, że dopiero po wydaniu kasy czułam się kompletna.

W szczerości wobec samej siebie muszę przyznać, że żyłam wedle zasady - MAM WIĘC JESTEM.

Od ponad roku bardzo mocno pilnuję się będąc w galerii i robię zakupy analizując stan umysłu. Jeśli odzywa się myśl: 
"muszę to mieć"
"w tej kiecce będzie idealnie"
"bez tego to wyjście nie będzie dobre"

To znak, ze czas wyjść ze sklepu i w ogóle się zastanowić czy zakupy mają sens. Jestem kobietą i lubię świetnie wyglądać. Nie zamierzam z tego rezygnować jednak wiem, że mogę to robić nie wydając całej pensji.

Temat będę na pewno poruszać jeszcze wiele razy. To ważna sfera- bo pozwala wzbogacać zarówno konto oszczędnościowe jak i zawartość duszy:)










środa, 13 lutego 2013

AJUTO!

Dzisiaj jechałam do pracy od mamy - zostałam u niej w domu na noc żeby spędzić trochę czasu. Rano ściągnęło mnie z łóżka jęczenie i posykiwanie z bólu. Okazało się, że mama nie może prawie chodzić - boli ją cała noga.
Mama jednak- jak to ona - nie zbudziła mnie, żebym jej pomogła i mówiła przez zaciśnięte z bólu zęby, że musi być samodzielna.

I ja się dziwię, czemu mam problemy z przyjmowaniem pomocy?!  Cholera patrzyłam na nią i nie chcę taka być! Samodzielność to super sprawa- ale jeśli w pokoju obok jest córka/syn/mąż/chłopak  i CHCE pomóc to po co robić wszystko samemu?!

Wtedy to nie jest ok, takie podejście sprawia, że ona cierpi, ja czuję się niepotrzebna i nikomu nie jest dobrze.
Jadąc z nią autem (oczywiście mama prowadziła) doznałam niemal olśnienia. Żal i współczucie dla jej bólu mieszały się ze złością, że nie chce dać sobie pomóc. Zobaczyłam bardzo klarownie, że jej podejście przeszło na mnie.
Walczę z tym - świadomie staram się przyjmować pomoc i o nią prosić - ale dzisiaj pierwszy raz tak jasno zobaczyłam w mamie siebie- dumną samosię, która urżnie się po łokcie- ale zrobi wszystko SAMA.

Mamy już nie zmienię- ona widzi w swoim zachowaniu sens- chce mnie chronić i nie być ciężarem. Efekt jest taki, że ryczeć mi się, chce gdy myślę jaka jest samotna...

Ale to jej życie i nie mam na nie wpływu - mogę tylko skupić się na sobie i na tym by niwelować takie zachowania. Gosi Samosi już podziękujemy! W końcu...

przyjmowanie pomocy jest oznaką siły a nie słabości!

środa, 6 lutego 2013

Zepsuta samica alfa

Dzisiaj stała się rzecz straszna: moja kochana alficzka, mój czterokołowy-8 cud świata się rozkraczył :(
Wsiadłam do autka po pracy i usłyszałam salwę pisków oszalałej elektroniki a jadąc słyszałam spod maski rasowe dubstepy!

Jechałam 30km/h do mechanika, gdzie spotkałam się moim kochaniem. I wiecie co? Przejęłam się tym o wiele mniej niż wcześniej!
Naprawdę uskuteczniam zdrowe myślenie!

Po pierwsze nie zaczęłam się zamartwiać tym czego jeszcze nie ma. Dowiem się gdzie leży usterka, poznam cenę- to wtedy się ewentualnie zacznę martwić.
Po drugie - dałam sobie pomóc. Od zawsze łatwiej mi było dawać niż przyjmować- a przecież w tej sferze powinna być równowaga. Zadzwoniłam do chłopaka i po raz pierwszy bez wyrzutów sumienia - poprosiłam by po mnie przyjechał:) Jutro pogadamy rano z mechaniorem i zobaczymy na co będzie chciał nas naciągnąć:)

Staram się świadomie cieszyć tym co jest tu i teraz:) A teraz jest czas na pizzę i póki co- nie martwię się autem na zapas:)

w końcu...







poniedziałek, 4 lutego 2013

Siatkówka vs. Gestalt

Dzisiaj wybrałam się po pracy pograć w siatkówkę - firma wynajęła dla pracowników salę i w ramach integracji- co poniedziałek odbywają się mecze.

Niesamowicie ciekawym doznaniem był powrót do nastoletnich czasów. Okazało się bowiem, że sala którą wynajęła firma mieści się w moim starym, (nie)dobrym liceum!

Ah ale to było dziwne...jakbym połączyła dwa światy- teraźniejszy i ten sprzed 10lat. Szłam z koleżanką z firmy korytarzami i mijałam parapety na których kiedyś przesiadywałam z przyjaciółką podczas przerw.
Przebierałam się w szatni w której niegdyś trenowałam bekanie hymnu Polski (serio) i grałam w sali w której lubiłam podglądać podczas w-fu Maćka z 4e.

Czułam, że lewituję i zatracam się w wirze wspomnień. To było piękne ale zarazem nieco smutne doznanie. Uświadomiło mi okres który już nie wróci i dobitnie udowodniło jak szybko mija czas.

Myślę, że to idealny moment by podzielić się z Wami moją magiczną (aczkolwiek dostępną u wujka google'a) listą 9 zaleceń terapii Gestalt. Dalsze wyjaśnienia są zbędne - zobaczcie sami:

1. Żyj teraz. Zajmuj się tym, co jest teraz, a nie przeszłością lub przyszłością.
2. Żyj tutaj. Dawaj sobie radę z tym co obecne, a nie z tym, czego nie ma.
3. Przestań sobie coś wyobrażać. Doświadczaj tego co realne.
4. Powstrzymaj niepotrzebne myślenie. Raczej smakuj i spostrzegaj.
5. Raczej wyrażaj (express), zamiast manipulować, wyjaśniać, ocieniać czy osądzać.
6. Poddawaj się nieprzyjemności i bólowi dokładnie tak samo jak przyjemności. Nie ograniczaj swojej świadomości.
7. Nie akceptuj żadnego innego "muszę" i "powinienem" niż Twoje wlasne.
8. Weź pełną odpowiedzialność za swoje czyny, uczucia i myśli.
9. Poddaj się byciu takim, jaki jesteś.


niedziela, 3 lutego 2013

Cytaty na niedzielę

Poniżej kolejna porcja cytatów - dzięki nim, życie wydaje mi się prostsze i jeszcze piękniejsze!

William Shakespeare: Najlepszych ludzi uformowało naprawianie własnych błędów.

Pearl Buck: Są ludzie, którzy nie zauważają małego szczęścia, ponieważ daremnie czekają na duże

Richard Carlson: Czas chandry nie jest najlepszą porą na to, aby dokonywać analizy naszego życia

Benjamin Franklin: Nie starzeje się ten, kto nie ma na to czasu

Mar Twain: Prawdziwie wielcy ludzie wywołują w nas poczucie, że sami możemy się stać wielcy

Emil Cioran: Jeśli chce się być szczęśliwym, nie wolno gmerać w pamięci

Luis de la Higuera: Nie boimy się dlatego, że coś jest przerażające [...] Coś jest przerażające dlatego, że się boimy

Albert Einstein: Każdy z nas ma dwie rzeczy do wyboru: jesteśmy albo pełni miłości... albo pełni lęku

Harold Taylor:Najlepszy sposób na osiągnięcie sukcesu to postępować według rad, które dajemy innym 

Ostatni cytat bardzo mocno do mnie trafia. Zastanawiając się nad jakimś problemem- fajnie jest pomyśleć "Co poradziłbym Marcie?", "Co powiedziałabym Tomkowi?" - te rady warto potem zastosować do siebie*!

* oczywiście pod warunkiem, że tą Martę i Tomka lubimy :)




Warsztaty Kreatywnego Rozwiązywania Problemów cz. II

Kontynuując temat zakończonych właśnie warsztatów- opowiem Wam nieco o metodzie 6 kapeluszy de Bono.

Nie ma to nic wspólnego z modą (teraz chyba mówi się fashion/stajl) a kapelusze są oczywiście wirtualne:)

Metoda jest genialna przy wymyślaniu rozwiązań do skomplikowanego problemu. Generuje dużo rozwiązań, które od razu organizuje i poddaje krytyce.
A zatem po kolei: mamy 6 kapeluszy w różnych kolorach:
biały - fakty i liczby
niebieski - organizacja i logika wypowiedzi
żółty - optymistyczne - ale logiczne argumenty
czarny - wiadomo- krytyka:)
czerwony - emocjonalność
zielony - propozycje, pomysły, rozwiązania 

Zasady:
Każdą "sesję" zaczyna kapelusz niebieski - gdyż to on wyznacza kolejność mówienia innych i ustala zasady dyskusji.
W zależności od problemu zaczynamy od kapelusza białego (fakty) lub czerwonego (emocje). Od czerwonego lepiej zacząć gdy problem dotyczy relacji, związku itp - wtedy najlepiej wyrzucić z siebie emocje na starcie.

W sprawach zawodowych, organizacyjnych, finansowych itp - lepiej zaczynać od kapelusza białego - odpowiadającego za fakty.

Jest jeszcze jedna zasada, mianowicie czarny kapelusz powinien mówić zawsze PO żółtym - nigdy odwrotnie.

Przebieg:
Zaczynamy od faktu (kapelusz biały) a następnie mówimy o tym fakcie mając na głowie kapelusze we wszystkich kolorach (optymizm, krytyka, emocje itp). Pojawiające się rozwiązania (kapelusz zielony) także omawiamy zmieniając kapelusze
Doprowadzamy do sytuacji, w której mamy fakty i rozwiązania "przemielone" przez punkt widzenia emocji, optymizmu i krytyki.
Warto zapisywać przebieg sesji by uniknąć bałaganu i "zupy myślowej" o której pisałam wcześniej.

Metoda rewelacyjnie sprawdza się w grupie, ale można ją jak najbardziej stosować samemu - wyobrażając sobie punkt widzenia różnych osób.

Co o tym myślicie - stosujecie podobne metody?:)

sobota, 2 lutego 2013

Porcja inspirujących cytatów

2lata temu w ramach pewnego projektu zbierałam w sieci ciekawe cytaty - o szczęściu, miłości, strachu, przemijaniu- jednym słowem o życiu.

Wydrukowałam je wtedy i schowałam gdzieś między książki- a dzisiaj podczas wycierania kurzy- te 3 kartki sfrunęły mi na głowę!
Muszą mieć solidne parcie na szkło (czyt. monitor)- skoro spadły dokładnie w czasie kiedy założyłam bloga :)
A zatem Panie i Panowie - oto dzisiejsza porcja cytatów:

Doug  Horton: Człowiek, który przenosi góry, musiał zaczynać od kamieni

Lew Tołstoj: Prawdziwa siła człowieka tkwi nie w uniesieniach, lecz w niewzruszonym spokoju

Mark Twain: Odwaga to panowanie nad strachem, a nie brak strachu

Bertrand Russell: Przezwyciężenie strachu to początek mądrości

Cyceron: Właściwością człowieka jest błądzić, głupiego - w błędzie trwać

Dan Brown: ...człowiek może się posunąć o wiele dalej, by uniknąć tego, czego się boi, niżby zyskać to, czego pragnie

Emil Cioran: Dla mnie szczęście to rzecz bardzo prosta: nie myśleć o przyszłości

Abraham Lincoln: Ludzie są na tyle szczęśliwi, na ile sobie pozwolą

Soren Kierkegaard: Ironia życia leży w tym, że żyje się je do przodu, a rozumie do tyłu

Hans Krailsheimer: Aby czuć się wolnym istnieje prosty sposób: nie szarpać i nie napinać smyczy

Henri Broussen: Szczęście to nie wydarzenie życia, ale zdolność człowieka

Wiesław Czernak - Aby do czegoś dojść, trzeba wyruszyć w drogę

Kazimierz Brandys - Alkohol niczego nie stwarza, tylko potęguje

Anna Frank - Jeżeli w sobie nie znajdziesz spokoju, nie szukaj go nigdzie

Lew Tołstoj - Często, aby stało się to, czego pragniemy, trzeba tylko przestać robić to, co robimy.



Podoba wam się któryś cytat?

Dobranoc:)!






piątek, 1 lutego 2013

Warsztaty Kreatywnego Rozwiązywania Problemów cz. I

Pochwalę się, że zakończyłam kolejne warsztaty - tym razem tematem było "Kreatywne rozwiązywanie problemów".

To naprawdę fajna sprawa! W przypadku dużych, skomplikowanych problemów - bardzo często robił mi się w głowie bałagan. Myśli przeskakiwały z tematu na temat, rozwiązania i krytyka przeplatały się i mimo, że poszczególne argumenty były logiczne i słuszne- traciły znaczenie w chaosie.

Przykład? Jakie auto kupić?
Chcę coś małego, żeby mało paliło. Zarazem lepsze będzie większe bo przyda się w trasy. Małe za to lepiej się przyda w mieście. Najbardziej podobają mi się alfy. Ale najlepsze są auta niemieckie. A w sumie alfy są właśnie małe. Jednak niemieckie palą mniej- od nawet najmniejszej alfy itp itd.

Często miałam w głowie miks- czyli tzw. Zupę Myślową.

Dzięki warsztatom poznałam metody by te myśli usystematyzować czyli zamienić zupę myślową na Mapę Myśli.

Metoda 1:
DIAGRAM RYBY czy Diagram Ishikawy - określamy problem zadając pytanie Dlaczego? Np. dlaczego chcę zmienić auto. Odpowiedzi i rozwiązania zapisujemy na schemacie ości ryby. Technicznie wygląda to tak: http://pl.wikipedia.org/wiki/Diagram_Ishikawy
Metoda bardzo pomocna zwłaszcza w rozwiązywaniu konkretnych problemów.

Metoda 2
KWIAT LOTOSU czyli wymyślanie rozwiązań zaczynając od wyrazu "Jak", "W jaki sposób". W moim przykładzie będzie to zatem: "W jaki sposób mogę wybrać najlepsze auto".

Do pierwszego pytania dodajemy mniej więcej 5,6 odpowiedzi, np.
1. Wybór czy chcę auto duże, czy małe
2. Wybór marki
3. Rozmowa z bliskimi
4. Lektura testów i artykułów o autach
5. Popytać o opinię

W dalszej kolejności tworzymy kwiat lotosu, czy do każdego z rozwiązań dopisujemy konkretyzację- poprzez pytania Jak? Gdzie? Kiedy? Z kim? Za ile? itp. Dalsze pytania zadajemy tak długo aż otrzymamy konkretną odpowiedź. Przykładowo:

1. Wybór czy chcę auto duże, czy małe/ zalety dużego, zalety małego, wady dużego, wady małęgo, moje gusta/
2. Wybór marki/ niemiecka czy może japońska/ dlaczego niemiecka/dlaczego japońska/ która ma lepsze opinie/ jakie są wady tych marek itp
3. Rozmowa z bliskimi/ z kim/o czym?/ kiedy porozmawiam?/
4. Lektura testów i artykułów o autach/ gdzie/ jakie portale/ jaka prasa/ile czasu na to poświęcę?
5. Popytać o opinię/ popytam koleżanki (jakie?)/ popytam mechaników/ popytam właścicieli aut jakimi jestem zainteresowana

Do każdych kolejnych pytań mogę dodawać kolejne pytania i odpowiedzi aby w końcu znaleźć rozwiązanie.
Zachęcam do lektury: http://www.inzynieriakreatywnosci.put.poznan.pl/images/wyklad4.pdf :)

Polecam uczestnictwo w podobnych warsztatach- potrafią świetnie rozjaśnić myślenie i tworzą czytelną ścieżkę prowadzącą do rozwiązania problemu.


"Zupa myślowa" jest dla umysłu ciężkostrawna i potrafi się odbić od nadmiaru składników. Zdecydowanie polecam lekką i przejrzystą Rybkę Ishikawy - porządkuje nam problem i przybliża do deseru- czyli rozwiązania:)!