poniedziałek, 16 marca 2015

"Krasnale" - czyli warsztaty z kreatywności i zmiany cz.1


17 i 18 lutego wzięłam udział w ciekawych warsztatach prowadzonych przez Marka Stączka z EdisonTeam. Przed warsztatami należało przeczytać dostarczoną wcześniej książkę pt. "Krasnale - Rzecz o kreatywności i zmianie". Książka poświęcona jest  procesowi zmiany orazy omawia zagadnienie kreatywności.


Te dwa tematy ukazane są na podstawie historii tytułowych krasnali - 3 przyjaciół flisaków, którzy żyją spokojnie, bezpiecznie i rutynowo do czasu, gdy w pobliżu ich rzeki pojawiają się nowi mieszkańcy. "Konkurencyjne krasnale" przejmują ich towary z rzeki i z dnia na dzień pozbawiają bohaterów środków do życia.
Krasnale muszą diametralnie zmienić swoje życie i dotychczasowe podejście do pracy (odkrywają etapy przechodzenia przez zmianę i uczą się działać kreatywnie).

Rysunki i zgrabnie napisane teksty przeplatane cytatami znanych postaci sprawiają, że książeczkę można przeczytać szybko i przyjemnie (w ok. 2-3 godziny).

Podczas warsztatów przedstawiane były poszczególne elementy procesu zmiany, techniki kreatywnego myślenia  i praktyczne narzędzia jakie można wykorzystywać na codzień (nie tylko w pracy).


1. Krąg wpływu i krąg zainteresowań


Na kartce należy narysować 2 koła - jedno większe, drugie mniejsze - w środku.
Koło większe to krąg zainteresowań a zatem wszystkie zagadnienia, sprawy związane z problemem. Mniejsze koło oznacza krąg wpływu - czyli elementy na które mamy realny wpływ.

Idea tej techniki polega na tym by uświadomić sobie elementy na które mamy wpływ i które możemy zmienić oraz te, które choć nas dotyczą - nie są w zakresie naszych działań. Dzięki takiemu podziałowi - przestajemy tracić energię, czas i nerwy na tematy których i tak nie możemy zmienić - a zaczynamy koncentrowac się na tym co przyniesie realny efekt.

Przykład:
Wkurzają mnie niskie zarobki - rozmowy z szefem nie przynoszą skutku, firma nie płaci za nadgodziny.
Krąg wpływu pokazuje co MOGĘ zrobić by poprawić moją sytuację.
Krąg zainteresowań pokazuje związane ze sprawą zagadnienia- na które jednak nie mam realnego przełożenia: 


2. Twórcze naśladownictwo

Oprócz pracy w korpie - działam jako copywriter i współpracuję z Agencjami Reklamowymi przy wymyślaniu pomysłów na kampanie.

Na szkoleniu Marek wskazał na przykładzie konkretnych sytuacji, że Twórcze naśladownictwo nie jest kopiowaniem - lecz działaniem kreatywnym!

Apple projektując obudowę do Maca - znalazł inspirację w sklepie AGD patrząc na obudowę mikserów.
Ford wprowadził w swoich fabrykach taśmy produkcyjne po tym jak zbaczył w masarni mięso zawieszone na ruchomych hakach.


A zatem przeniesienie pomysłu z innej branży i zaadoptowanie go do nowych potrzeb jest działaniem w 100% kreatywnym!

Przed szkoleniem unikałam czerpania z cudzych pomysłów bojąc się, że przez to nie będą w pełni "moje" i jak ognia unikałam wszelkich podobieństw obawiając się posądzenia o plagiat.
Od czasu szkolenia staram się patrzeć szerzej - próbując dostrzec podobieństwa, nawiązania i nietypowe korelacje, które po kreatywnej obróbce - nabiorą zupełnie nowego charakteru.
Tak, to była chyba najważniejza lekcja:
Przyzwolenie na (kreatywne) powielenie!


3. Mind maps - mapy myśli

Technika mapy myśli była mi znana przed szkoleniem jednak dobrze jest sobie czasem przypomnieć pewne narzędzia by stosować je z większą wprawą.

A jak właściwie stworzyć mapę myśli?
Na środku piszemy problem/sprawę nad którą chcemy popracować. Wokól piszemy tematy powiązane z zagadnieniem głównym a wokół nich kolejne - luźne skojarzenia i hasła.
Ta metoda uwalnia umysł od myślenia przyczynowo-skutkowego. 
Dzięki temu możemy uruchomić  kreatywność i myślenie poprzez analogię i spontaniczne skojarzenia.
Przykład jaki wypracowaliśmy na warsztatch wrzucam poniżej (temat w środku PM - stanowisko Product Managera)


Jak widać hasła i obszary mogą się łączyć krzyżowo a pewne obszary bedą się przenikać i uzupełniać. Technika daje fajny ogląd na całość zagadnienia - klasyczne patrzenie liniowe i logiczne, zastąpione zostaje spojrzeniem  przekrojowym i bardziej spontanicznym.

To świetna metoda do poszukiwania nowych pomysłów, połączeń/analogii i stworzenia wizji całości danego zagadnienia.


4. Proces przechodzenia przez zmianę

Na starcie powiem, że ten temat był dla mnie najnudniejszy :)
Ale żeby nie było - wklejam elementy procesu przechodzenia przez zmianę jakie poznałam na szkoleniu:


Na warsztatach rozpisaliśmy wymienione wyżej etapy - osadzając je na tle stanów emocjonalnych (gdzie czerń symbolizuje absolutny dołek, a zieleń całkowitą radość).

Jak widac przejście przez zmianę jest dośc burzliwe i zahacza o skrajne emocje - które utrudniają logiczne myślenie. Strach, smutek, złość, zawód, lęk - to wszystko jest naturalną konsekwencją niemal każdej zmiany.



Człowiek ma w naturze zamiłowanie do stabilizacji i bezpieczeństwa a każda zmiana burzy ład i porządek. Stąd u większości ludzi zmiana - nawet na lepsze - rodzi lęk, bunt lub opór (albo wszystko naraz).

Co ważne: tak pożądana przez człowieka rutyna idzie w parze ze stagnacją intelektualną - człowiek którego omijają zmiany nie zbiera doświadczeń i  przestaje się uczyć.

Każda zmiana - wzbudza trudne emocje, ale zarazem pobudza do myślenia i poszukiwania kreatywnych rozwiązań.

Koszt zmiany: obniżony nastrój, stres, chaos
Zysk ze zmiany: wiedza, doświadczenie, działanie kreatywne


5. Definicja inteligencji

Na koniec podzielę się świetną definicją inteligencji jaką podał Marek w konteksćie kreatywności i twórczego naśladownictwa.

Inteligencja to umiejetność wyłapania idei w oderwaniu od kontekstu.

Ta Daaa!

Rewelacja -  faktycznie prezesi firm, wizjonerzy i wynalazcy mają umiejętność wyłapywania sensu  bez koniecznośći umiejscawiania go w konkretnym kontekście. Widzą ideę - a dzięki temu są w stanie analizować zagadnienia z lotu ptaka - szeroko i kreatywnie:)!

To tyle. Kończę bo w sobotę byłam na kolejnych warsztatach i powoli spisuję już kolejne notatki. Ah - tak wiele warsztatów tak mało czasu na pisanie :)!

czwartek, 5 lutego 2015

Zagłosj na Burą Kreaturę!

Po długich wahaniach postanowiłam wziąć udział w konkursie na Blog Roku 2014. Pierwszy etap to głosowanie SMS.
Z racji tematyki bloga nie bardzo mogę prosić o głosy znajomych czy ludzi z facebooka - nie wszystkich chcę informować o moich problemach z alko.

Dlatego bardzo proszę Was, czytelników o głos - koszt to 1,23zł
Proszę Was o wsparcie i z góry BARDZO DZIĘKUJĘ ZA GŁOS!:)



poniedziałek, 2 lutego 2015

Małgorzata Halber - szacun!

Chapeu bas!

http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,138589,17316466,Malgorzata_Halber__Kiedy_przestajesz_pic__wszystkiego.html

(fot. Albert Zawada / Agencja Gazeta)



50 lat razem?


Jest taka fajna przypowieść, w której spytano parę staruszków jak wytrzymali ze sobą 50 lat ? Odpowiedzieli:
„Bo widzi pan, urodziliśmy się w czasach kiedy jak coś się psuło, to się to naprawiało, a nie wyrzucało do kosza”.

Proste, krótkie i genialne.

Faktycznie tak jest, że dziś zamiast coś naprawić, załatać albo wypracować - ludzie wolą to wyrzucić do kosza. Takie nastawienie potęguje też podejscie np. producentów AGD - którzy świadomie sprzedają lodówki czy pralki które mają działać 4-5lat. Po awarii, sprzętu praktycznie nie da się naprawić i pozostaje zakup nowego (na kolejne 4-5 lat).


Co gorsza, takie podejście jest też widoczne w relacjach międzyludzkich.
Małżeństwa się rozpadają (nie mówię tylko o rozwodach, często ludzie nadal pozostają małżeńtswem, ale żyją praktycznie osobno), związki nie wytrzymują próby czasu, a przyjaźnie kończą się spektakularnym wyrzuceniem kogoś z Facebooka'a. Ba, nawet lojalność wobec pracodawców spada (drastycznie zmniejszył się średni czas pracy w jednej firmie, przewiduje się, że obecni 20latkowie, w wieku 40lat zmienią pracę średnio 10 razy).

W kwestii związków - obserwuję wokół sporo relacji które są bardzo powierzchowne i niestabilne.
Zrywając z partnerem po 3 pierwszych kłótniach  tracimy szansę na naprawdę głęboką relację. To jak z ukochanym, starym, poprutym swetrem: można go wyrzucić i błyskawicznie kupić nowy, jednak jeśli go zacerujemy, zeszyjemy i jeszcze wypierzemy w pachnącym płynie - zaczynamy widzieć w tej rzeczy prawdziwą wartość. Mamy związane z nią wspomnienia i czujemy się z nią pewnie, wygodnie i bezpiecznie. Nowa rzecz cieszy, ale jest obca, nie znamy jej możliwości i z niczym nam się nie kojarzy.

Tak samo jest wg mnie w związkach: wspólne wypracowywanie rozwiązań, ulepszeń i zmian rodzi prawdziwe przywiązanie i bliskość jednak wymaga odwagi i szczerości.
Partnerzy, którzy rozmawiają o trudnych tematach, mają odwagę pobabrać we własncyh uczuciach i do tego mają jaja by czasem zrezygnować ze swojego "ego" - są w stanie zbudować coś naprawdę pięknego i trwałego.
Naturalne jest też to, że im więcej pracy włożymy w relację tym większa jest motywacja by zostać razem (pomijam tu związki toksyczne, czy współuzależnienie).




P.S. Kilka razy opisywałam niefajne sytuacje z mojego życia z K., związane z jego piciem i imprezowaniem.
Każda sytuacja wiązała się później z tygodniami rozmów, wyjaśniania i konfrontowania naszych wzajemnych oczekiwań. Na szczęście wyszliśmy w tym temacie na prostą: K. wziął pod uwagę moje uczucia a do tego sam przewartościował pewne tematy.
Do tego wszystkiego za co go pokochałam ( poczucie humoru, szczerość, opiekuńczość, męskość, odpowiedzialność, fantazja, ciepło i czułość) doszła kolejna, ważna cegiełka pt.:"wypracowanie problemu i przejście ciężkiego czasu".

K. to mój ukochany, wychodzony, wymiętolony sweter i mam ogromną motywację by dalej o niego dbać :)




poniedziałek, 26 stycznia 2015

nie do Poznania - aktualizacja

Wczoraj wrzuciłam wpis i sobie nim nieco odreagowałam, ale zarazem jak tylko K. wrócił z Poznania- postanowiłam powiedziec mu co mnie boli.

Wspomniałam, że obawiam się, co jego przyjaciele o mnie myślą, (że się alienuję, jestem nudziarą, nie chcę spędzać czasu ze swoim facetem itp.) no i dodałam, że nie powinnam- ale trochę się tym przejmuję (to ważni dla niego ludzie, których zna od liceum).

Byłam mega zaskoczona jego odpowiedzią! Jak się okazało oni wszyscy bardzo mnie lubią, szanują i rozumieją, że po prostu mogę nie chcieć imprezować. A u mnie w głowie poleciała projekcja klasycznego dramatu pt. "Jesteś do bani i nikt Cię nie lubi"!

K. w piękny sposób wytłumaczył im czemu nie imprezuję. Mówił prawdę, że alkohol mi nie służy, źle się po nim czuję a imprezy to tylko hałas i zarywanie nocy (sama prawda).

Co więcej, już od jakiegoś czasu K. powtarzał, że ma dość imprez bo to strata czasu, pieniędzy a w klubie i tak nie ma jak porozmawiać i naprawdę z kimś pobyć. Ku mojemu zaskoczeniu - powiedział  znajomym, że to jego ostatni wyjazd do Poznania. Dodał, że chętnie spotka się w domu/ restauracji żeby pogadać, ale kluby zdecydowanie odpuszcza.

Moja krew ;) !

Cóż może dobrze, że to wyszło, ewidentnie muszę dopracować poczucie własnej wartości i zbudować przekonanie co do mojej atrakcyjności społecznej - na trzeźwo.
Z tym mam kłopot, podświadomie czuję się gorsza, ale wyeliminowanie tego to długi proces. A zatem praca, praca, praca... eh nikt nie mówił, że będzie lekko :)

niedziela, 25 stycznia 2015

nie do Poznania

Życie  na trzeźwo nie jest łatwe.
Wydawało mi się, że wystarczy przestać pić i wtedy wszystko się poukłada.

Jest wręcz odwrotnie - po odstawieniu kieliszka wreszcie zobaczyłam jak żalośnie żyłam, ile krzywd wyrządziłam i jak bardzo upośledzona emocjonalnie byłam. Stres, strach i lęk były moimi podstawowymi emocjami, które wcale nie zniknęły po zaprzestaniu picia. Co gorsza na trzeźwo totalnie nie umiałam sobie z nimi radzić!
Lata terapii zrobiły tu swoje i teraz wahania (paranoidalny lęk vs. absolutna radość) zdarzają się bardzo rzadko jednak ciągle muszę na siebie uważać i obserwować (jak to mówił Adam) "co tam mi się w środku dzieje".

Minęły mi już 3 lata abstynencji (zapomniałam się tym pochwalić wcześniej) a ja ciągle z jedną rzeczą mam problem. Imprezy.

Żeby było jasne - ja już praktycznie nie wychodzę (może 3 razy w roku na impreze firmową i jakieś urodziny). Wczoraj jednak mój K. pojechał do Poznanai na imprezę do znajomych. To grupa przyjaciół jeszcze z liceum. Kiedy się spotykają to impreza jest konkretna i generalnie nikt tam nie wylewa za kołnierz.

Nie jeżdżę tam z K. ale nie umiem się wyzbyć tego poczucia krzywdy i wku*******
Ci znajomi mnie nie znają dobrze i założę się, że gadają między sobą, że jestem dziwna, zostawiam K. samego i nie chcę z nim spędzać czasu.
Poza tym w obliczu tego się dzieje ostatnio (to temat na kolejny post) bardzo chce mi się napić, po prostu! Chciałabym pojechać na taką imprezę i się zresetować a wiem, że nie mogę!
Czasem jak wczoraj- nie chcę już oglądać filmów, medytować i odreagowywać treningami na siłowni, czasem mam ochotę po prostu to wszystko rzucić i pójść po wino.
Dlaczego nie mogę? Czemu to właśnie mnie musiało spotkać takie cholerstwo? Młoda, ładna, robiąca karierę i nie może wyjść się pobawić?
Co za społeczne inwalidztwo! Wku**** mnie to!

Amen. Powiedziałam.

Wiem, że to typowy bełkot na głodzie, ale wyrzucenie tego z siebie bardzo mi pomaga :)


Zwłaszcza, że jestem już na etapie na którym utraciłam komfort picia. Kiedy wyobrażam sobie, że piję to nie czuję już ulgi - wiem, że byłabym przerażona (tak już było przy ostatnich zapiciach).
Mam wrażenie, że myśli o alkoholu pojawiają się "odruchowo", bo tak się działo przez lata (jest źle? trzeba się napić!) - jednak nie popychają mnie one do żadnych działań - psują mi tylko krew.

No i dlaczego tak mnie wkurza i frustruje co myślą o mnie jego znajomi z Poznania? Czuję, że jest mi przed nimi "głupio". To chyba odzywa się moje niskie poczucie własnej wartości (które de facto wcale nie jest już takie niskie ;)). Eh czeka mnie jeszcze trochę pracy by się wzmocnić i nie przejmować innymi.

Ciężko jest nie pić mając 26-29 lat, ale powtarzam sobie, że lepiej mieć 29 lat i nie pić niż mieć 29 lat i nie żyć.