sobota, 25 stycznia 2014

Metody walki ze stresem cz.II

O metodach walki ze stresem pisałam już wcześniej (TUTAJ), jednak jest to temat warty dalszego rozwinięcia.

Niedawno skończyłam książkę, której autorami są Roland Geisselhart i Christiane Hofmann-Burkart pod tytułem: "Stresologia. Najskuteczniejsze techniki zarządzania stresem."

Opis z okładki mówi:
"Książka prezentuje techniki stresologii, metody zarządzania własnym stresem przydatne w pracy i w życiu prywatnym. Dzięki niej nauczysz się jak może wyglądać twoja strategia antystresowa i co robić, żeby stres rzadziej ci towarzyszył. Zarządzanie stresem pozwoli ci wyjść obronną ręką z trudnych sytuacji w pracy i w domu. (...)"

Poniżej niektóre fragmenty, które pozaznaczałam w trakcie lektury:

"Osobom skrajnie ambitnym i źle znoszącym niepowowdzenia rywalizacja i napięcia szkodzą o wiele bardziej  niż osobom potrafiącym się zdystansować od zbyt wygórowanych dążeń i oczekiwań."

"Możesz konsekwentnie wzmacniać zaufanie we własne możliwości, nie obarczając się samemu zbyt wieloma i zbyt ambitnymi zadaniami"

Cóż, ambicja to moje drugie imię więc faktycznie stres i napięcia w pracy mocno we mnie trafiają. Od jakiegoś czasu stosuję metodę odkładania ambicji do draftów. Chodzi o to, że średnio raz/dwa razy w miesiącu mam pomysł, który przyniósłby firmie fajną kasę, wypromowałby produkty nowymi kanałami itp. Kiedyś w takich momentach odruchowo otwierałam maila i opisywałam proces, koszty, zyski itp. Po wysłaniu dostawałam kilka przyjemnych pochwał a potem...miałam zapierdziel. Po miesiącu już nikt nie pamiętał, że to zadanie "nadprogramowe" i cały temat wchodził (jako kolejny) do moich standardowych zadań.

Teraz kiedy mam olśnienie i znów chce mi się rewolucjonizować świat - otwieram maila, opisuję hasłowo temat po czym... zamykam maila i zapominam o temacie. Obecnie mam kilka opisanych pomysłów, ale zanim się nimi pochwalę kierownictwu- poczekam na luźniejszy czas (o ile taki będzie). Przestałam sama sobie generować pracę - a wierzcie mi byłam w tym świetna.

Ale wracając do książki:
"Stres występujący sporadycznie może pobudzać do działania i hartować ducha. (...) Trudna sytuacja wywołuje szkodliwy stres wtedy, gdy odnosisz wrażenie, że nie dasz rady jej sprostać. Czynniki stresotwórcze wywołujące negatywny stres występują, gdy:
  • masz wiele do zrobienia, a brakuje ci czasu
  • chcesz zrobić coś szczególnie dobrze 
  • wydarza się coś nieoczekiwanego, co przekreśla twoje pierwotne plany 
  • stajesz przed szczególnie trudnym zadaniem 
  • stale ktoś lub coś przerywa i zakłóca twoją koncentrację
  • masz myśli zajęte innymi sprawami lub dręczą cię kłopoty prywatne
  • czujesz się bezsilny, bezradny, może nawet chory
  • powinieneś podjąć ważną decyzję, ale brakuje ci niezbędnych informacji 
  • ktoś nagle wszczyna z tobą spór"
Mój tydzień w firmie wygląda tak, że pracy mam na jakieś 10-12godzin dziennie, średnio raz dziennie pojawiają się niespodziewane zadania, awarie i "pożary", stale jesteśmy w dziale rozpraszani telefonami, komunikatorem wewnętrznym i "szybkimi zadankami" od szefów a do tego powinniśmy podejmować ważne decyzje - bez niezbędnych informacji.

Ah te korpy :)
Dobrze, a zatem co tak naprawdę powoduje stres?

"Rozróżniamy dwa podstawowe rodzaje czynników stresotwórczych:
czynniki zewnętrzne (presja czasu, zadania służbowe, trudna sytuacja finansowa itp.)
czynniki wewnętrzne (nadmierne poczucie odpowiedzialności, strach przed niepowodzeniem, utratą czegoś lub kogoś, przesadne ambicje, zacięta rywalizacja itp.)"

Potem autorzy prezentują metody niwelowania stresu takie jak sen, ruch, czy zdrowa dieta (klasyka) i opisują techniki nieco mniej popularne takie jak:
  • opukiwanie grasicy (spróbuję i powiem czy daje efekty) 
  • wizualizacje i wykorzystywanie  wyobraźni,
  • koncentracja na wszystkich zmysłach (VAKOG) czy
  • spontaniczne przelanie na papier zestresowanych myśli.

Dalej przechodzimy do świadomej redukcji czynników stresotwórczych
"Przypomnijmy cztery kroki indywidualnej - długoterminowanej - strategii antystresowej:
1. Identyfikacja indywidualnych czynników stresotwórczych.
2. Rozróżnianie zewnętrznych i wewnętrznych czynników stresotwórczych.
3. Redukja zewnętrznych czynników stresotwórczych pzez doskonalenie organizacji pracy.
4. Redukcja wewnętrznych czynników stresotwórczych przez relaksację.

Identyfikacja indywidualnych czynników stresotwórczych
Abyś mógł zwalczać indywidualne czynniki stresotwórcze, musisz je najpierw zidentyfikować. Wyzwania stanowiące dla niektórych ludzi niebagatelne obciążenia, dla innych mogą być rutyną dnia codziennego."

W dalszej części pokazane są sposoby redukcji stresu i wskazówki efektywniejszej pracy:
  • oddzielanie życia zawodowego od prywatnego
  • sporządzanie planu dnia
  • wskazówki jak efektywnie pracować (np. "Poszczególne zadania wykonuj w miarę możliwości do końca. Szereg rozpoczętych a nieukończonych prac absorbuje podświadomość i wywołuje wewnętrzny niepokój. (...) Lepiej więc zrealizować do końca trzy działania niż zacząć dziesięć i doprowadzić je do połowy.") 
  • delegowanie (tu: "Niektóre sprawy potrafią załatwić się same z siebie, gdy się o nie w ogóle nie troszczysz. Może się okazać, że wcale nie były tak ważne, jak zakładałeś, lub któryś ze współpracowników się nimi zajął." - to genialne i prawdziwe! Przetestowałam i potwierdzam: niektóre sprawy naprawdę załatwiają się same!)
Spodobały mi się też, poniższe dwa fragmenty:
"Im większe i ważniejsze są zadania, które należy wykonać, tym bardziej istotny jest wewnętrzny spokój umożliwiający podejmowanie decyzji oraz działań w stanie rozluźnienia. Decyzje, które zostały podjęte w stresie i pod presją czasu, są często niewłaściwe lub pociągają za sobą konieczność ich modyfikacji oraz inne konsekwencje, co z kolei wiąże się z dodatkowym stresem oraz zaangażowaniem dodatkowych sił, czasu i nerwów."

"Nie bierz wszystkiego zanadto do siebie! Często rzekome zarzuty okazują się subiektywnymi odczuciami."
Eh ile razy ja to przerabiałam? WYDAWAŁO mi się, że szef ma zarzuty DO MNIE a on po prostu mówił co było źle w projekcie by wskazać elementy do poprawy. Po prostu - bez ukrytych podtekstów.

Ostatnia część poświęcona jest aktywnej relaksacji, opisane są metody takie jak medytacja, minimedytacja, medytacja oddechowa, medytacja ruchowa oraz progresywne rozluźnianie mięśni metodą Jacobsona, trening autogenny i oczywiście joga.

Polecam książkę - ale tak na luzie, bez stresu ;)

wtorek, 21 stycznia 2014

London!

Jak ja kocham firmowe wyjazdy:)!

Wyruszyłam dzisiaj rano (jak dla mnie to było w nocy) i już o 9 byłam w Londynie.  Ah to miasto dosłownie tętni życiem!
Ludzie, zapachy, kalejdoskop świateł, tysiące dźwięków i zapachów...byłam zachwycona!
Przy Piccadilly Circus stanęłam i przez minutę obserwowałam otaczające mnie kolorowe szaleństwo... grająca na bębnach grupa Hare Kryszna, stojąca blisko para gejów pachnąca damskimi perfumami, mnóstwo czerwonych, piętrowych autobusów, ludzie wszelkich narodowości, migające neony, podświetlone butiki, odjechani, wystilizowani londyńczycy i muzułmanki w burkach.

Miasto zwiedzałam z kolegą z firmy i tylko dzięki niemu nie zaginęłam w labiryntach londyńskiego metra. Po ponad 10godzinach na nogach doszliśmy do reszty osób z firmy na kolację. Siedzieli TaaaaaDaa: w pubie.

Dosiadłam się, zjdałam, chwilę pogadaliśmy po czym rozgorzała dyskusja na temat piw:) Które są lepsze/fajniejsze/smaczniejsze/bardziej aromatyczne itp. itd.
Szczerze mówiąc to mnie irytowało. Choroba to oczywiście jedno, ale przede wszystkim było okropnie nuuuuuuuudno... Siedzimy w Londynie i zamiast chłonąć atmosferę, pogadać o tym co się u kogo działo - to Ci gadają o browarach i "rzadkich gatunkach chmielu". Po jakiś 30minutach uznałam, że panom juz podziękuję i wyszłam na nocny spacer:)

                                                   

Dobrze zrobiłam! Trafiłam na małe, boczne, chińskie uliczki przepełnione sklepami i straganami z owocami, których nazw nie jestem w stanie powtórzyć. W jednym ze sklepików widziałam wędzone, egzotyczne ryby, ścianę zapełnioną po sufit woreczkami z podejrzanymi przyprawami, leżące w chłodni oderżnięte udźce (chyba świni) a obok półkę z chemią do domu. Naprawdę uwielbiam takie miejsca.

Teraz siedząc w hotelu  Rushmore - buzia mi się cieszy na myśl, że TU JESTEM:)!
JESTEM i ŻYJĘ NA 300%

wtorek, 14 stycznia 2014

"Pijani kierowcy" w natemat.pl

Mój post "Pijani kierowcy" doczekał się publikacji na portalu natemat.pl

Bardzo doceniam odwagę portalu i chęć poruszenia tego tematu szerzej. Uświadamianie społeczeństwa jest kluczowe z punktu widzenia walki z alkoholizmem.

Nieco zabawne jest jednak to jak nagłówek/tytuł potrafi nakierować czytalenika na przekaz tekstu.
Tytuł publikacji sprowokował bowiem dyskusję w innym temacie niż zamierzałam.
"Alkoholiczka o walce z pijanymi kierowcami: W jednym polskim mieście więcej monopolowych, niż w całej Norwegii".
 Sposoby walki z piciem w krajach skandynawskich -nie były tematem postu, mimo to stały się tematem większości komentarzy.



Moim celem było i nadal jest zwrócenie uwagi na konieczność rozmawiania o alkoholizmie i nieskuteczność pomysłu zaostrzania kar.
Pijani kierowcy to w ogromnej mierze alkoholicy.
By rozwiązać problem jazdy po alkoholu nie można tego faktu bagatelizować. 

Na szczęście po komentarzach widzę, że część osób wyłapało meritum a nie tylko ciekawostki o innych krajach:)
Dziś- 4dni po publikacji artykuł ma 77komentarzy i ponad 400 polubień.



P.S. Wczoraj miałam wywiad z Gazetą Wrocławską - niebawem opublikowany będzie spory tekst o alkoholizmie, jeździe po pijaku, terapii i życiu w trzeźwości. 
Moja misja szerzenia w społeczeństwie wiedzy na temat uzależnienia trwa:)

P.S. Tym razem dostanę wywiad i nagłówek do autoryzacji przed publikacją :)

środa, 8 stycznia 2014

Pijani kierowcy

Ostatnio tematem numer jeden w mediach są pijani kierowcy i spowodowane przez nich wypadki. Dziennikarze i socjolodzy debatują o możliwych rozwiązaniach problemu, karniści negują te rozwiązania a rząd słucha, by w końcu i tak zrobić swoje.

Jako alkoholiczka-abstynentka czuję potrzebę by wypowiedzieć w temacie i podzielić własnymi doświadczeniami. Przede wszystkim w tych dyskusjach brakuje mi poruszenia tematu choroby alkoholowej.
Rozważane jest zaostrzenie kar, obowiązkowe badania alkomatami, publikowanie danych sprawców wypadków czy zabieranie prawa jazdy.
Mówimy jednak o ludziach którzy potencjalnie są chorzy, jednak nigdzie nie jest podejmowany temat  leczenia.

Kierowcy mają świadomość konsekwencji jazdy po alkoholu, skoro jednak aż tyle osób to robi - może warto poszukać głębszej przyczyny niż tylko "nieodpowiedzialność" czy "brak wyobraźni"?

Zgodnie z badaniami PARPA (Państwowa Agencja Rozwiązywania Prolemów Alkoholowych) liczba kierowców
  • całkowicie trzeźwych wynosi 58,5%
  • którym zdarza się prowadzić po symbolicznej ilości alkoholu 29,5%
  • dla których prowadzenie samochodu po każdej ilości alkoholu nie stanowi problemu  12%

To samo potwierdzają badania TNS OBOP  z 2011 roku, które wskazują, że 12,5% pytanych prowadziło auto po spożyciu alkoholu.
W Polsce mamy ok. 20 mln kierowców co oznacza, że niemal 2,5 mln kierowców jeździ po alkoholu (!).

Idźmy dalej: zgodnie ze statystykami, w Polsce około 4 mln osób nadużywa alkoholu a około milion jest uzależnionych i wymaga leczenia.

Stawiam tezę, że to właśnie ten milion jeździ po pijaku (minimum milion bo większość danych dotyczących uzależnień jest zaniżona).

Podczas leczenia i terapii poznałam wielu alkoholików i każdy z nich jeździł autem po wypiciu. 

Z goryczą przyznaję, że ja także przez kilka lat jeździłam po mieście pijana. Jechałam na wrocławski rynek do klubu autem i ZAWSZE obiecywałam sobie, że wrócę do domu autobusem, lub taksówką. Rano, często nie pamiętałam jak trafiłam do domu, dowiadywałam się o tym wyglądając za okno i widząc...zaparkowane przed domem auto.

Nienawidziłam się za to!
Naprawdę miałam świadomość, że mogę zabić czyjąś matkę, czy dziecko, ale jednym z mechanizmów picia jest właśnie dobijanie się, autoagresja i robienie rzczy, któe sprawiają, że czujemy się jak śmieć. Jak pijany, jeżdżący wężykiem śmieć.
Bezsilność wobec alkoholu to fundament alkoholizmu. Chory NIE UMIE się kontrolować i działa wbrew własnej woli - pod dyktando alkoholu.

Nie zamierzam bronić pijanych kierowców, ich zachowanie jest obiektywnie złe i niebezpieczne.

Uważam jednak unikanie tematu alkoholizmu w aktualnie toczonych, medialnych dyskusjach uniemożliwia znalezienie rozwiązania dopasowanego do polskich realiów.

Wszyscy dyskutują na temat zmiany kar.
Wyobraźmy sobie zatem, że wsadzamy złapanego za kierownicą alkoholika na 15 lat do więzienia i dodatkowo w ramach zaostrzenia kary - odcinamy go od kontaktu z bliskimi i więziennej pomocy terapeutycznej.
Co się dzieje?
Chory zostaje odcięty od picia a jeśli zostanie zostawiony bez pomocy - zapewne wpadnie w depresję, straci sens życia, a nawet popełni samobójstwo. Jeśli przeżyje i zostanie wypuszczony to zapewne wróci do picia i jest ogromna szansa, że nadal będzie prowadzić po alkoholu.

Zaostrzenie kar NIE JEST ROZWIĄZANIEM. Logika choroby jest taka, że alkoholik działa wbrew logice. Ja też wiedziałam, że mogę stracić życie, wolność, godność ale i tak piłam. Świadomość ostrzejszej kary nie powstrzyma alkoholika przed piciem.

Teraz wyobraźmy sobie, że po złapaniu wysyłamy alkoholika do ośrodka karnego w którym odbywają się profesjonalne terapie i zajęcia grupowe (np. współfinansowane przez więźnia-pacjenta). Po odbyciu kary chory musi nadal uczęszczać na zajęcia w celu minimalizacji szansy, że dokona karalnego czynu ponownie.
Co się wtedy dzieje?
Jest ogromna szansa (wzmocniona traumą wypadku i wyroku), że alkoholik wejdzie na drogę trzeźwienia i nie wróci do jeżdzenia na podwójnym gazie.

Anna Osowska-Rembecka – Dyrektor Okręgowy Służby Więziennej w Warszawie powiedziała: „Uważa się, że co czwarty więzień jest alkoholikiem, zwykle są to pijani kierowcy i sprawcy przemocy domowej. Blisko połowa osadzonych deklaruje problemy związane z piciem alkoholu. (...)”

źródło: http://www.sw.gov.pl/pl/okregowy-inspektorat-sluzby-wieziennej-warszawa/news,19262,terapia-uzaleznien-w-izolacji.html 

Wg mnie ważniejsze jest egzekwowanie kar, dostosowanie ich do profilu i stanu sprawcy a nie ich wzmacnianie.

***

Kolejna kwestia, która jest niewygodna i unikana w mediach to ZYSKI państwa z pijaństwa narodu.
Dlaczego na stacjach benzynowych jest alkohol? Przecież to absurd.

Dlaczego alkohol jest dostępny na każdym rogu o każdej porze dnia i nocy? Bo rząd chce byśmy pili i dawali krajowi zarobić.
Za alkoholem stoją gigantyczne pieniądze dlatego nikt nie podejmuje działań - jakie sprawdziły się w innych państwach.
W krajach skandynawskich efekty przyniosło ograniczenie srzedaży alkoholu i takie zabiegi jak:
  • zminimalizowanie ilości sklepów monopolowych, 
  • zakaz sprzedaży alkoholu w niedzielę i w dni powszednie do godziny 16-18,
  • brak całodobowych sklepów z alkoholem
UWAGA: W całej Norwegii jest tylko 252 sklepów monopolowych. Tyle mamy w Polsce w jednym mieście.

Nie unikajmy trudnych tematów i niewygodnych rozwiązań.
Zwracam się z apelem do władz, socjologów i prawników o zaproszenie do swoich dyskusji ekspertów z  dziedziny uzależnień i poruszenie tego wątku w dalszych rozmowach.