czwartek, 26 grudnia 2013

Świąteczna refleksja

Czy wiesz ile co roku wydajesz na świąteczne prezenty?

Ja w tym roku wydałam... hmm...niech policzę:
  1. mama: zestaw kremów przeciwzmarszczkowych 50zł, ceramiczne miseczki na sosy/przekąski - 30zł
  2. ciocia: książka + te same miseczki co mama - 50zł
  3. siostra: bluzka, płyn i sole do kąpieli - 80zł
  4. kuzyni: gra planszowa + zestaw kosmetyków - 50zł
  5. chłopak: zestaw do golenia/strzyżenia ok 150zł
  6. Mama i siostra chłopaka: drobiazgi za łączną kwotę 50zł
suma: 460zł

A czy wiesz, że w Polsce 2 MILIONY ludzi żyje poniżej minimum egzystencji*, które wynosi 466zł miesięcznie?

Poczytałam o tym dzisiaj i aż mi jest niezręcznie, że poszłam w tak duże wydatki...
Najważniejsze jest jednak to by mieć świadomość szczęścia jakie nas spotyka.

Tysiące osób spędzi święta w szpitalach i przytułkach.
Tysiące osób będzie w te święta cholernie samotna.
Tysiące musi pracować na stacjach benzynowych, w żabkach, freshach i sklepach monopolowych.
Jeszcze więcej osób będzie chodzić pijanych, czyli w sumie nie przeżyją świąt.



A jak wygląda Twoje Boże Narodzenie?
Jeśli masz wolne pracy, na stole czeka pyszne jedzenie, obok siedzą ukochane osoby a pod choinką znalazałeś prezenty to jesteś prawdziwym szczęściarzem! 


Doceń co masz wokół bo to co da Ciebie jest tylko jednym z wielu elementów świąt - dla innych jest całym światem i spełnieniem marzeń:)

Wesołych!

 *wyznaczonej przez Instytut Pracy Spraw Socjalnych

niedziela, 22 grudnia 2013

Jak przestać się martwić?

Na wakacjach wpadła mi w ręce książka o strasznym tytule: "Jak przestać się martwić i zacząć żyć" Dale'a Carnegie
Tytuł od razu skojarzył mi się z tanimi amerykańskimi, poradnikami w stylu "Jak pokochać siebie?" "Albo "Jak zmienić życie w 30dni"...

Mimo uprzedzeń, przewertowałam książkę i w kilku miejscach naprawdę mnie zaciekawiła. Uznałam, że ją przeczytam, najwyżej pominę "amerykańskie" złote myśli.

Faktycznie w kilku miejscach autor zniechęcał mnie opisywaniem "inspirujących" historii z happy endem, irytował przewidywalnością i płytkim podejściem do niektórych tematów.
Mimo to byłam w stanie pozakreślać w książce całkiem sporo mądrych przemysleń i wskazówek dla siebie. Książki to dla mnie mapy, lubię po nich pisać, rysować i zaznaczać fragmenty, które mnie szczegółnie zainteresowały.
Po latach wracając do danej lektury- czytam same zaznaczenia i w tej sposób szybko znajduję to co do mnie najmocniej trafiało.

Poniżej niektóre z moich ulubionych fragmentów z książki  "Jak przestać się martwić i zacząć żyć":

1.
"Na tym świecie byłoby o połowę zmartwień mniej, gdyby ludzie nie usiłowali podjąć decyzji zanim zdobędą wystarczającą wiedzę do jej powzięcia, Jeśli mam problem z którym przyjdzie mi się zmierzyć w środę o trzeciej nawet nie proóbuję podejmować decyzji w tej sprawie przed środą. W tym czasie koncentruję się na zdobywaniu wszystkich informacji, które dotyczą mojego problemu. (...) A kiedy wreszcie przychodzi środa, mam już wszystie dane i problem zwykle rozwiązuje się sam."

Najczęściej jest jednak tak, że "Chcemy tylko takich faktów, które usprawiedliwiają nasze stanowiko"

Po tym fragmencie zauważyłam, że faktycznie kiedy pojawiał się u mnie problem, to będąc pod presją podjęcia decyzji- podejmowałam ją w głowie a potem szukałam powierdzenia w faktach. Te które negowały moje rozwiązanie - bagatelizowałam, albo spychałam na dalszy plan.
Odkąd stosuję metodę Dale'a moje decyzje są w niemal 100% słuszne i naprawdę przemyślane.

2.
"Gdy nie mamy czym się zająć, nasze umysł przypominają próżnię. Każdy kto kiedyś uczył się fizyki wie, że "natura nie znosi próżni".(...) Natura dąży również do zapełnienia pustego umysłu. Czym? Zwykle emocjami. Dlaczego? Ponieważ takie uczucia jak niepokój, strach, nienawiść i zazdrość są u człowieka pierwotne, wywodzą się jeszcze z dżungli. Uczucia te są tak gwałtowne, że wypierają z naszych umysłów wszystkie radosne myśli i wrażenia.
James L. Mursell, profesor pedagogiki, ujął to bardzo dobrze w następująych słowach: "Zmartwienie najszybciej Cię zniszczy nie podczas działania, ale gdy skończysz już wszystkie zajęcia danego dnia. Twoja wyobraźnia może wtedy wymknąć się spod kontroli i podsuwać wszelkiego rodzaju rozwiązania oraz wyolbrzymiać każdą porażkę.(...) Lekarstwem na zmartwienie jest więc robienie czegoś konstruktywnego".

"Jeśli nie zajmiemy się czymś, ty i ja, jeśli będziemy siedząc bezczynnie rozmyślać, wysiedzimy jedynie całe stado złośliwych karłów, troli, które wydrążą nasz umysł i zniszczą nas, pozbawią siły do działania i woli."

Cóż mogę dodać, zgadzam się w 100% i też zauważam, że bezczynność i puszczenie myśli skutkuje tym, że lecą one jak oszalałe w stronę strachu, smutku, poczucia winy i niepewności.

3.
"Prawo, które pozwoli Ci odprawić zmartwienia. (...)
Z upływem lat powoli odkrywałem, że 99 procent rzeczy, o które się martwię, nigdy mi się nie przytrafi".

Dalej Carnegie opisuje kilka historii osób, jedna z nich kończy się wypowiedzią: "Z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że to się nie zdarzy. To zdanie zniweczyło 90procent moich powodów do zmartwień.(...)"

"Jak już mówiłem, niemal wszystkie nasze kłopoty i nieszczęścia biorą początek w naszej wyobraźni, a nie w rzeczywistości."

To ostatnie zdanie jest dla nie niemal mantrą. Zwłaszcza w kontekście terapii Gestalt, która nawołuje by żyć TU i TERAZ i doświadczać tego co RZECZYWISTE.
Wyobraźnia to mój najgorszy wróg. Kiedy wejdę w jej labirynty to często nie umiem znaleźć wyjścia. Pomaga mi wtedy myśl, że dany problem nie jest realny, on się nie wydarzył, on jest TYLKO W MOJEJ GŁOWIE.

4.
Z tym wiąże się kolejny rozdział, który obficie pomazałam markerem, czyli "Dziewięć słów, które mogą odmienić Twoje  życie"
"(...) Emerson powiedział: "Człowiek jest tym, o czym myśli przez cały dzień" Bo jakże moglibyśmy być czymś innym?"
Dziś wiem ponad wszelką wątpliwość, że największym problemem, jaki stoi przed tobą, przede mną a tak naprawdę chyba jedynym problemem, z którym musimy sobie poradzić jest umiejętność właściwego myślenia. Jeśli ją opanujemy, znajdziemy się na prostej drodze do pozbycia się zmartwień. (...) Marek Aureliusz podsumował to w dziewięciu słowach (...)
Nasze życie jest tym, co zeń uczynią nasze myśli.
Jest dokładnie tak. Jeśli myślimy o szczęściu, będziemy szczęśliwi. Jeśli nasze myśli są żałosne, zgotujemy sobie żałosne życie. Jeśli przepełnia je strach, będziemy się bać."

"(...)to nie zewnętrzne sytuacje był przyczyną wszystkich moich kłopotów, ale to co ja o nich myślałem."


"(...) Wielki francuski filozof Montaigne obrał za swe życiowe motto następujące słowa: "Człowieka nie rani to co się dzieje, lecz jego opinia na ten temat. A nasza opinia na ten temat zależy wyłącznie od nas".

Eureka!
Rzeczywiście kiedyś często zastanawiałąm się jak to jest, że inni też dostają wezwania do US, psuje im się auto, kłócą się z partnerami a nie reagują tak jak ja -totalnym przybiciem? A to takie proste: nie ranią nas sprawy, ale nasze myśli na ich temat!
Ja miałam od razu katastroficzne wizje i dużo gorzej radziłam sobie z życiem niż inni.
Do dziś bardzo pomaga mi wyobrażenie sobie na moim miejscu innej osoby, którą szanuję, podziwiam itp. Jak by się zachowała? Co by zrobiła? Czy by się zdołowała - jak ja?
Okazuje się, że nie bo w 90% sytuacja nie jest tragiczna, tragiczne są dopiero moje myśli:)


5. Ostatni fragment który mi się spodobał doyczył krytyki.
"Kiedy nieżyjący już Matthew C. Brush był prezesem American International Corporation, zapytałem go jak znosi krytykę. oto co mi odpowiedział: "W młodych latach byłem na nią bardzo czuły. Chciałem, aby wszyscy ludzie w firmie uważali mnie za wzór i ideał. Próbowałem zadowolić każdego, kto jak sądziłem był ze mnie niezadowolony.
(...)Wreszcie odkryłem, że im barziej próbuję uspokoić ich i załagodzić wzburzenie, aby nie narazić się na krytykę, tym pewniej przysparzam sobie wrogów. Stwierdziłem więc w końcu, że wyróżniając się z tłumu zawsze będę krytykowany. Trzeba się do tego przyzwyczaić. Bardzo mi ulżyło. Od tamtego czasu robię wszystko najlepiej jak potrafię, a potem otwieram parasol i pozwalam się opluwać"







niedziela, 8 grudnia 2013

Jak nie przegrać walki?

Przypomniał mi się dzisiaj symboliczny opis choroby alkoholwej jaki pokazał nam terapeuta Andrzej na jednych z zajęć terapeutycznych.
Narysował na kartce ring bokserski oraz OGROMNEGO zawodnika wagi ekstra-ciężkiej- stojącego w narożniku. Następnie narysował zawodnika wagi super-lekkiej, małego, chudego i mizernego - stojącego poza ringiem.

Zadał nam pytanie "Co ten chudy, mały zawodnik ma zrobić żeby nie przegrać walki z gigantem?"

Odpowiadaliśmy: niech wejdzie na ring z krzesłem albo kijem baseballowym, niech kopnie go w czułe miejsce, niech zaatakuje giganta łaskotkami itp szukalismy wszelkich "sposobów" by oszukać giganta.

Andrzej odpowiedział krótko "Żeby nie przegrać walki, nie należy w ogóle wchodzić na ring"


Walka z alkoholem, próbowanie różnych sztuczek i sposobów nie ma sensu. Alkohol jest silniejszy i nie należy z nim walczyć.


Naszą siłą będzie pokora i odwaga by nie wchodzić na ring.
Lepiej odwiesić rękawice, nie siłować się z butelką tylko odejść z miejsca gdzie sie pije i skupić się na sobie i własnym rozwoju.


środa, 4 grudnia 2013

Terapia Fuckt It

Ostatnio natrafiłam na książkę dotyczącą terapii "Fuck it", autorstwa Johna C. Parkina

http://www.dojrzewalnia.pl/endorfina/psychoinspiracje/biblioteczka/filozofia_fuck_it.html

http://www.empik.http://www.empik.com/terapia-f-k-it-prosty-sposob-na-szczescie-parkin-john-c,p1082098356,ksiazka-p



Ten prosty przekaz mnie zaintrygował i de facto trafił w sedno moich zmartwień.
Ja się za mocno przejmuję, za bardzo angażuję i zbyt intensywnie pracuję.

Rozwiązanie?.... FUCK IT!

Dostałam wezwanie do US?
FUCK IT!

Ktoś o mnie powiedział coś złego?
FUCK IT!

Zepsuło się auto?
FUCK IT!

Jak pisze autor: "Nie napinaj się, wyluzuj, wyżej tyłka i tak nie podskoczysz, choćbyś miał doktorat z lekkoatletyki. Co zatem robić? Po prostu pieprz to. Powiedz to głośno i poczuj terapeutyczną moc tych słów."

Autor namawia do odpuszczenia sobie i światu i szukania spokoju wewnątrz siebie- bez względu na otaczający chaos. Wbrew kontrowersyjnemu tytułowi- zawartość książki jest nastawiona na rozwój i osiagnięcie duchowej lekkości.

A zatem pieprzyć presję, stres i natłok pracy!

A jak się Wam ten post nie podoba to... FUCK IT:)

HALT

HALT to program a raczej narzędzie wspomagające proces zdrowienia.

H - Hungry
A - Angry
L - Lonely
T - Tired

Wskazuje on na 4 stany (głodny, zły, samotny, zmęczony), które wyniszczają nasze zdrowie psychiczne oraz fizyczne i których powinniśmy unikać.

Moim prywatnym HALTem jest TOSS

T - Thirsty - spragniony
O - Overwhelmed - przytłoczony
S - Sleepy - śpiący
S - Scared / Sad - przestraszony / smutny


T - Thirsty Głód znoszę całkiem dobrze natomiast rozwala mnie brak płynów. Piję dużo soków, wody, herbaty i bardzo mi źle gdy czuję pragnienie.

O - Overwhelmed Uczucie przytłoczenia dopada mnie, gdy zostają zburzone moje plany, wpada mi nagle 10zadań, psuje się auto i jeszcze okazuje się, że zapomniałam o wizycie u lekarza...

Trzeźwości sprzyja porządek i posiadanie planu działania.
W mojej pracy panuje taki bałagan, że codziennie realizuję zadania, których nie planowała a to co chciałam zrealizować jest spychane niżej w hierarchii.

Ilość obowiązków, ich ciągła zmiana i niewiedza o tym co tak naprawde mam robić potrafi mnie przytłoczyć. Literka "O" tyczy sie zatem głównie pracy.

Ostatnio na grupie kolega mówił jak dobrze i spokojnie żyje. Opowiedział, że odczuwa satysfakcję, że realizuje swoje zamierzenia i zasypia zadowolony z siebie.
W tym momencie mnie olśniło - uświadomiłam sobie, że ta ilość zmian w pracy i niestabilność obowiazków jest głownym źródłem mojej frustracji i strachu.

Sama wiedza o tym zniwelowała poziom stresu o połowę:)

Teraz pozostaje chyba tylko odpuścić... próby zmiany trybu pracy zakończyły sie klęską. Pomysły na pisanie planów/raportów itp także.

Jedyne co mi pozostaje to robić to co mi karzą bez emocjonalnego zaangażowania i odpuścić sobie wszelkie planowanie.


S - Sleepy Dużo śpię, 8godzin na dobę to absolutne minimum, czasami śpię 10 a nawet 12 godzin. W ten sposób odreagowuję stresy, w soboty bywa, że śpię do 14,15 bez przerwy. Moja mama ma podobnie więc domyslam się, że to genetyczne. Uwielbiam spać, wylegiwac się w łóżku i zaszyć się w gnieździe (czyt. siedzisko na narożniku sklecone z koca i miliona poduszek).

Brak snu to dramat. W pracy muszę działać na najwyższych obrotach więc senność eliminuję kofeiną. Po pracy jednak kiedy mam spotkanie na którym mogę się wyluzować potrafie zasnąć:) To zdarza mi się czasem na grupie terapeutycznej:)


S - Scared / Sad Strach to uczucie którego szczerze nienawidzę. Boję się zmian, nowości, wyjazdów. Boję się rozstania z chłopakiem, zwolnienia z pracy i braku pieniędzy.
Strach jest moją instynktowną reakcją na NOWE a już zwłaszacza NIESPODZIEWANE.

Im bardziej nad nim pracuję tym rzadziej i mniej intensywnie mnie dopada, ale nadal JEST obecny w moim życiu. Strach i lęk to podstawowe narzędzia burej kreatury, ta wredota mnie dopada w najmniej oczekiwanych momentach!
Pamiętam jak 2 lata temu kupiłam auto i jechałam nim prosto od sprzedawcy.Chłopak siedział obok i cieszył się z zakupu podczas gdy ja jechałam PRZERAŻONA. Stare, brzydkie auto na gaz zamieniłam na wymarzoną furkę i nie umiałam się z tego cieszyć!

Dopiero na nastepny dzień przyszła radość, pamiętam jednak, że w sam dzień zakupu byłam totalnie rozwalona.

Strach i lęk to dwa różne stany które mi z różną częstotliwością towarzyszą.  Zgodnie z definicją strach odczuwamy przed czymś konkretnym a lęk pojawia się bez przyczyny, bez konkretnego powodu.

Zbyt duża ilość strachu prowadzi u mnie do smutku.
Kiedy wieczorem zaczynam się bać tego co mnie czeka w pracy, popadam w zgorzknienie i smutek bo wiem, że tracę cenny czas i zamiast spędzić go  miło w domu - jestem spięta, niespokojna i nie mam na nic ochoty.

Walka ze strachem to u mnie ważna część zdrowienia i generalnie - rozwoju.

Przestrzeganie HALT, TOSS i zasady 24godzin to mój obowiązek- bez tego szybko zawitam w monopolowym.

A zatem HALT TOSS and GOOD LUCK:)