sobota, 23 lutego 2013

Impreza 0%

Bardzo często w teorii porównuje się alkoholizm do cukrzycy. Chodzi tu o podobieństwo mechanizmów i zbieżność problemów w codziennym- zwykłym życiu.

Jestem alkoholiczką, nie piję - a tak się złożyło, że żyję w społeczeństwie  pijącym dużo, mocno i często.
Zarazem robię karierę i muszę dbać o relacje z ludźmi. A jak w Polsce wyrabia się relacje zawodowe? Oczywiście na wódce.

W piątek miałam wyjście firmowe i w skrócie czułam się jak diabetyk w cukierni. Wszędzie lał się alkohol, laski zamawiały kolorowe drinki, mohito, pinacolady, faceci rozpływali się dyskutując o whisky a ja uruchamiałam maksymalnie zdolności aktorskie - by śmiać się z żartów i rozmawiać na luzie mimo, że w środku byłam zdruzgotana.

Wspomniałam na początku o cukrzycy bo dla osób nierozumiejących alkoholizmu to najprostsze porównanie. Zjedzenie słodyczy (napicie się) grozi śmiercią a żeby żyć trzeba brać insulinę (chodzić na terapię i AA). Obu chorób się nie wybiera i nie da się ich wyleczyć.

A wracając do imprezy... wiem, że nie powinnam na nie chodzić. Wytyczne trzeźwienia mówią wprost, że trzeba unikać imprez alkoholowych, pubów, klubów itp
Mimo to- budowanie relacji z ludźmi w pracy jest mega ważne i staram się iść z dobrym nastawieniem i zgodnie z moim systemem:
  • Zawsze się spóźniam -żeby uniknąć pierwszej fali toastów
  • Przed wejściem siedzę w aucie, medytuję i się uspokajam
  • W trakcie - wychodzę do toalety i choć na minutę odcinam się myślami
  • Zawsze mam cukierki- żeby mieć jakąś przyjemność i gryźć coś kiedy się zestresuję
  • Zamawiam kolorowe- bezalkoholowe napoje- żeby się mnie nie czepiali, że nic nie piję
Te zasady pomagają zachować dobry nastrój na 2, 3 godziny. Kiedy jednak towarzycho się upije - u mnie zaczynają się jazdy. Bełkot, czerwone twarze, wyziewy z ust... spina mnie to cholernie.
I o ile z każdej innej imprezy mogę wyjść to na frmowej - chodzi o to by z ważnymi osobami choć 15 minut pogadać wyjście jest opcją - ale słabą.

Moment końca imprezy jest dla mnie zawsze cudownym doznaniem - czuję powiew świeżego powietrza i taką prawdziwą WOLNOŚĆ. 

Alkoholizm jest generatorem większości moich lęków i jazd w głowie. Jest to zarazem źródło ogromnej ilości nauki i rozwoju. Dzięki grupom terapeutycznym i ciągłej uważności na to co się dzieje- każdego dnia widzę jakieś postępy i naprawdę staję się lepszym człowiekiem. 
Mimo to...wczoraj było ciężko...niestety w Polsce synonimem słowa impreza jest picie. Bibka bezalkoholowa nie jest kojarzona zbyt fajnie :) 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz