środa, 6 lutego 2013

Zepsuta samica alfa

Dzisiaj stała się rzecz straszna: moja kochana alficzka, mój czterokołowy-8 cud świata się rozkraczył :(
Wsiadłam do autka po pracy i usłyszałam salwę pisków oszalałej elektroniki a jadąc słyszałam spod maski rasowe dubstepy!

Jechałam 30km/h do mechanika, gdzie spotkałam się moim kochaniem. I wiecie co? Przejęłam się tym o wiele mniej niż wcześniej!
Naprawdę uskuteczniam zdrowe myślenie!

Po pierwsze nie zaczęłam się zamartwiać tym czego jeszcze nie ma. Dowiem się gdzie leży usterka, poznam cenę- to wtedy się ewentualnie zacznę martwić.
Po drugie - dałam sobie pomóc. Od zawsze łatwiej mi było dawać niż przyjmować- a przecież w tej sferze powinna być równowaga. Zadzwoniłam do chłopaka i po raz pierwszy bez wyrzutów sumienia - poprosiłam by po mnie przyjechał:) Jutro pogadamy rano z mechaniorem i zobaczymy na co będzie chciał nas naciągnąć:)

Staram się świadomie cieszyć tym co jest tu i teraz:) A teraz jest czas na pizzę i póki co- nie martwię się autem na zapas:)

w końcu...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz