niedziela, 23 marca 2014

PARTY HARD

W sobotę o 5 rano zbudził mnie telefon - mój chłopak, pijany zadzwonił prosząc bym po niego przyjechała na rynek, bo jest pobity, zakrwawiony i nie ma jak wrócić.

Po 3 minutach od telefonu byłam już w aucie. Pędząc - zadzwoniłam do niego, ale w słuchawce usłyszałam jakieś hałasy i "Zostaw to słyszysz k****! Zostaw to!". Po tym rozmowa się rozłączyła.

Zadzwoniłam po chwili, ale telefon już był poza zasięgiem.
Jechałam po pobitego i pijanego chłopaka, któremu chyba właśnie wyrwano telefon i który prawdopodobnie właśnie wdał się w kolejną bójkę.
Byłam PRZERAŻONA.

Znalazłam go na Kazimierza Wielkiego, w centrum Wrocławia z potarganymi, skołtunionymi włosami, zakrwawionego i zataczającego się jak rasowy żul.
To był dla mnie traumatyczny widok. Nigdy nie obcowałam z bójkami i nie widzałam nikogo bliskiego w takim stanie!

Zabrałam go do domu, wsadziłam do wanny i załatwiłam zablokowanie karty SIM, bo jak się domyślałam, skradziono mu telefon.

Całą sobotę spędziliśmy w szpitalu, aptece, w Plusie. Dzięki Bogu prześwietlenie głowy niczego niepokojącego nie wykazało.
Teraz K. ma opuchniętą połowę twarzy, rozbity łuk brwiowy i podbite oczy.




***

K. od najmłodszych lat trenował karate, caporeira a w końcu MMA i tajski boks. Ma mocno zakorzeniony kodeks walki, etykę fighterów, jednak wydaje mi się, że zarazem pojawił się u niego problem, który pojawia się po wypiciu.
Będąc na bani K. traktuje  każdą konfrontację  jak wyzwanie i nie umie odpuścić. Na trzeźwo NIGDY nie wdaje się w żadne konflikty, ale ta potrzeba adrenaliny, kontroli i zwycięstwa (władzy?) wychodzi po alkoholu.
No właśnie.

Jedną z rzeczy, które tak mi się w nim podobała było to, że K. z zasady pił niewiele, wolał żyć zdrowo i świadomie. Ja nie piję od prawie 3 lat i ogromnym wsparciem w trzeźwieniu jest partner, który nie pije bo po prostu nie chce i woli żyć zdrowo.

Od jakiegoś czasu K. jakby przestał się kontrolować, i coraz częściej wraca pijany. Nie wstawiony - ale właśnie totalnie pijany - mamrocząc jakieś głupoty. Wspomniane "coraz częściej" oznacza, że mniej więcej raz na 1,5- 2miesiące wraca mi do domu nad ranem istne zombie.

Być może dla wielu osób taka częstotliwość nie jest zatrważająca, ale dla mnie jest - zwłaszcza, że jeszcze rok, 2 lata temu takie sytuacje zdarzały się może 2 razy w roku (najczęściej po jakimś kawalerskim przyjaciela).

Kocham go bardzo i nie odpuszczę NAS.
Obawiam się jednak, że być może czeka mnie kolejne starcie z piciem - tym razem nie moim.
Od sobotniego poranka jestem smutna i czuję się jakby ze mnie zeszło powietrze. To wydarzenie mną wstrząsnęło, ale mimo wszystko staram się być dobrej myśli.
Najważniejsze, że K. sam widzi problem i CHCE zmiany, ciągle rozmawiamy i widzę, że to co mówię naprawdę do niego trafia.

Cóż, czas pokaże.
Mam ochotę się wyłączyć i odmóżdżyć.
Idę pogapić się w House of Cards:)

P.S. Tak mi się skojarzyło:




4 komentarze:

  1. Wiesz doskonale, co oznacza to, że Twój chłopak się upija i nie ważne, że jest to raz w miesiącu. Wiesz doskonale, że albo odstawi alkohol definitywnie i zostanie abstynentem, albo wydarzy się naprawdę coś tragicznego, bo którejś swojej imprezki po prostu nie przeżyje. Wiesz doskonale, że jeżeli on nie będzie abstynentem, to pociągnie Ciebie za sobą na dno. A teraz odpowiedz sobie sama na pytanie - kogo chcesz okłamać, siebie, jego czy mnie/nas? W alkoholizmie nie ma żadnych bocznych dróg na skróty. Albo nie pijesz i żyjesz, albo....Ale przecież Ty to wszystko wiesz....i wierzę, że podejmiesz dobrą decyzję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż mogę powiedzieć, wiem i zgadzam się z Tobą. Do dziś ciężko mi na sercu, ale na szczęście dzieki własnym przejsciom łatwiej mi pewne rzeczy zrozumieć. Cieszy mnie, że on słucha i nie neguje tego co mowię. Nie będzie miał ze mną lekko, ale ja mu mówię wprost: jestem uzależniona i nie mogę brać udziału w takich chorych akcjach. Nie mogę, nie chcę i nie będę. Dzięki Róża :)!

    OdpowiedzUsuń
  3. Może jest początkującym alkoholikiem, a może tylko początkującym moczymordą... To wbrew pozorom nie to samo. Mówią, że pijak mógłby przestać pić jakby chciał(a że często nie chce to już inna sprawa) a alkoholik chciałby przestać, gdyby mógł.
    Z mojego doświadczenia wynika, że nie warto walczyć z piciem innej osoby. Zwłaszcza bliskiej osoby. Można pomóc - jeśli ktoś o tę pomoc sam prosi i jest gotowy na jej przyjęcie, na posłuchanie i podporządkowanie się radom.

    A może nie ma co przesadzać? W końcu czasem faceci muszą porozmawiać po męsku i zdobyć trochę wojennych pamiątek - blizn :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Od czasu tego wydarzenia minął tydzień, przepełniony szczerymi i niełatwymi rozmowami. Alkoholicy często mają tendencję by każdemu kto pije trochę więcej, albo kto zaszaleje na imprezie naklejać etykietkę "!!!ALKOHOLIK!!!"
    Bardzo na to uważam, bo to nie jest takie proste i nie chcę oceniać innych swoją miarą.

    Chłopak sam mocno przeżył to wydarzenie. Byłam ciekawa czy będzie żałował tylko na kolejny dzień po wydarzeniu (moralniak) czy to nim faktycznie ruszyło. Widzę, że to dało mu do myślenia - zwłaszcza to, że mnie zawiódł, że takimi akcjami naraża mnie na niebezpieczeństwo zapicia no i traci w moich oczach jako facet, wracając w takim stanie.

    Czas pokaże, ale jak mówisz ludzie którzy piją normalnie po prostu raz na jakiś czas mają odpały - zwłaszcza faceci ;)
    Czujności nie wyłączam, ale nie chcę przesadzać i za wcześnie go osądzać.

    OdpowiedzUsuń