poniedziałek, 26 stycznia 2015

nie do Poznania - aktualizacja

Wczoraj wrzuciłam wpis i sobie nim nieco odreagowałam, ale zarazem jak tylko K. wrócił z Poznania- postanowiłam powiedziec mu co mnie boli.

Wspomniałam, że obawiam się, co jego przyjaciele o mnie myślą, (że się alienuję, jestem nudziarą, nie chcę spędzać czasu ze swoim facetem itp.) no i dodałam, że nie powinnam- ale trochę się tym przejmuję (to ważni dla niego ludzie, których zna od liceum).

Byłam mega zaskoczona jego odpowiedzią! Jak się okazało oni wszyscy bardzo mnie lubią, szanują i rozumieją, że po prostu mogę nie chcieć imprezować. A u mnie w głowie poleciała projekcja klasycznego dramatu pt. "Jesteś do bani i nikt Cię nie lubi"!

K. w piękny sposób wytłumaczył im czemu nie imprezuję. Mówił prawdę, że alkohol mi nie służy, źle się po nim czuję a imprezy to tylko hałas i zarywanie nocy (sama prawda).

Co więcej, już od jakiegoś czasu K. powtarzał, że ma dość imprez bo to strata czasu, pieniędzy a w klubie i tak nie ma jak porozmawiać i naprawdę z kimś pobyć. Ku mojemu zaskoczeniu - powiedział  znajomym, że to jego ostatni wyjazd do Poznania. Dodał, że chętnie spotka się w domu/ restauracji żeby pogadać, ale kluby zdecydowanie odpuszcza.

Moja krew ;) !

Cóż może dobrze, że to wyszło, ewidentnie muszę dopracować poczucie własnej wartości i zbudować przekonanie co do mojej atrakcyjności społecznej - na trzeźwo.
Z tym mam kłopot, podświadomie czuję się gorsza, ale wyeliminowanie tego to długi proces. A zatem praca, praca, praca... eh nikt nie mówił, że będzie lekko :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz