wtorek, 18 lutego 2014

Zły dzień

Jestem wściekła i chce mi się ryczeć! Doslownie cała "chodzę" w środku.... - ale po kolei.

W ramach przetargu jaki realizujemy musiałam wyjechać do Bialegostoku do Klienta. Wiedziałam, że będzie źle w momencie, gdy dowiedziałam się, że nie mogę wziąć hotelu bo jest tam służbowe mieszkanie.
W mieszkaniu oprócz mnie jest Dyrektor Oddziału i dwóch pracowników zaangażowanych w projekt.

Zajechałam wczoraj o północy po 10godzinach(!!!) w pociągu i oczywiście przywitano mnie piwem.... Jednemu koledze ewidentnie się nie spodobało, że nie piję i pytał wielokrotnie "a może wódeczki?", "na pewno niczego się nie napijesz?", "ale co Ty...nic?"... za każdym razem odmawiałam krótko i konkretnie, ale i tak kolega nie odpuszczał.
fuck

Już zapomniałam jak to jest - dawno nie miałam takiej sytuacji, nie chodzę do miejsc gdzie się chleje i kiedy robi się nieprzyjemnie lub ktoś mnie zaczyna namawiać to wychodzę.
A TU NIE MAM GDZIE UCIEC: (

Dzisiaj po powrocie od Klienta była jakaś 17ta i koledzy od razu otworzyli piwa a Dyrektor wino. K***a  wzięłam kieliszek bo nie miałam siły narażać się znowu na pytania i jęczenie (zwlaszcza, że Dyrektor zaproponowal przejście na "ty" co jest poniekąd korporacyjnym awansem).

Celem tego wyjazdu było załatwienie spraw biznesowych, ale też integracja i nawiązanie relacji z kolegami. Jeśli taka sytuacja zdarzyłaby mi się na domówce/imprezie rodzinnej/weselu to po prostu bym wyszła albo naprawdę ostro odpowiedziała. Problem w tym, że nie mogę za ostro potraktować kolegów - mimo, że zachowują się jak ostatnie, śmierdzace patafiany.

Na szczęście koledzy palą fajki i kiedy wyszli na balkon to pobieglam do toalety i wylałam wino.
Kiedy wrócili z fajki to ja p******e Dyrektor znowu mi dolał....
Potem historia z fajką się powtórzyła i kolejny raz wylałam wino. ISTNY KABARET!
Kiedy Dyrektor podszedł z kolejną dolewką powiedziałam, że miałam już dwa kieliszki i mi wystarczy.
Jaaaaasne zaczęła sie bogata retoryka, wzmocniona hasłami typu "z nami? W takim doborowym towarzystwie, w Bialymstoku się nie napijesz?", "no nieee tak mi nie odpowiadaj", "mieliśmy się integrować a Ty winka się z Dyrektorem nie napijesz?".

Ja już widzialam co było poprzedniego dnia. Czułam, że lepiej mi robi wylanie tego gówna niż dalsze odmawianie i ścieranie się z kretynami.

Teraz dalej tu siedzę, w tym samym fotelu i czekam, żeby pójść do łóżka poczytać książkę. Generalnie to bardzo zły dzień, zły wyjazd i chcę by się już skończył.:(

P.S.Mam fajną książkę - polecam, świat magicznej, powojennej Barcelony jest tym na co tak dzisiaj czekam.

P.P.S. Wybaczcie formę dzisiejszego posta, pisałam na emocjach (i głodzie?).
P.P.P.S.Aaaale się wygadałam, już mi lepiej. A oni dalej są debilami. Amen.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz